Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli ktoś miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. (…) Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki. 1J 2, 15.17

Boża miłość nie nakłada na nas ciężarów, których nie moglibyśmy unieść, ani nie stawia nam wymagań, którym nie moglibyśmy sprostać, jeśli wzywa, przychodzi z konieczną pomocą. św. Jan Paweł II

Może warto przy końcu roku zastanowić się, o co ja właściwie zabiegam?

Obecny czas tak bardzo pokazuje nam co naprawdę jest ważne, o co powinniśmy zabiegać. Tylko czy umiemy właściwie odczytać znaki czasu? Czy rzeczywiście zechcemy przewartościować swoje plany, dążenia, chcenia…

Jaka miłość jest w naszych sercach? Tak kurczowo trzymamy się tego co doczesne… a Pan Jezus zaprasza nas do wieczności 🙂

Świętość nie jest dla wybranych. Świętość jest dla każdego kto trwa w miłości Ojca.

Mój Boże, Kochany Tato 💖 pragnę trwać w Twojej miłości! Tak bardzo chcę wypełniać Twoją wolę… proszę, pomóż mi, bym autentycznie świadczyła o Twojej miłości tak, jak Ty zechcesz 💖

Dobrego dnia ❤️+

A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. J 17, 3

Droga zbawienia przechodzi także przez ludzką pracę. św. Jan Paweł II

Pewnie wydaje Ci się, że świętość jest poza zasięgiem, że przecież zbyt mało czasu poświęcasz na modlitwę, że masz jeszcze zbyt letnią relację z Panem Bogiem. Powiem tak , żeby Cię zmotywować 🙂 do roboty! Świętość jest dla każdego z nas! Bo Święty jest nasz Ojciec i Ten, który nas odkupił, Jezus Chrystus!

Nie każdy z nas jest powołany by całe dnie spędzać na modlitwie, bo wtedy wszyscy musielibyśmy pójść do zakonów kontemplacyjnych, ale każdy z nas może modlić się przez pracę – ofiarując swoje czynności, powinności, obowiązki, umartwienia i radości. To najpiękniejsza modlitwa, bo wynikająca z posłuszeństwa, odpowiedzialności i wierności swojemu powołaniu. Czasem prościej byłoby zaszyć się w swojej izdebce i oddać Panu w 100% całego siebie, a tymczasem obowiązki wynikające z bycia mężem, żoną, rodzicem, opiekunem, pracownikiem, ograniczają bardzo mocno czas jaki możemy poświęcić tylko na modlitwę. Oczywiście, że na pewnym etapie życie przychodzi jakieś przewartościowanie i wyciszenie, jednak nie czuj się gorszy, jeśli Twoja modlitwa to może tylko poranny i wieczorny pacierz (to i tak byłoby super!)

Spokojnie, WSZYSTKO ma swój czas 🙂 Prośmy dzisiaj Dobrego Boga, aby posyłał nam swojego Ducha. Prośmy, byśmy oświeceni, pouczeni, uzdolnieni i umocnieni Jego darami, potrafili najdrobniejsze czynności oddawać na chwałę Bożą. By każdy nasz oddech, gest, praca, nauka były modlitwą, tak jak nas nauczył Jezus Chrystus.

Chcesz być święty? Chcesz być zbawiony? Chcesz żyć wiecznie? Nic prostszego 🙂 bądź wierny swojemu powołaniu, przemieniaj swoją zwyczajną, szarą, nudną codzienność w świętość i nadzwyczajność. Naprawdę można 🙂 może zabrzmi to nieco nieskromnie, ale co tam 😉 chcę być świętą! Więc będę Cię motywować i prowokować, byśmy wspólnie umacniali się na drodze naszej zwyczajnej codzienności do świętości, do wieczności 😇😍💪

Pięknego dnia 🌞☀️🕊

“Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”. J 15, 7-8

Trzeba być zawsze tym, czym Bóg chce, aby człowiek był. Wtenczas nigdy nie jest się niczym! Na wypełnianiu woli Bożej polega wielkość człowieka, miłość i… świętość.

Co dla Ciebie znaczy trwać w Chrystusie?

Dla mnie to wierność Jego Słowu, to nieustanna praca, by starać się żyć wg Jego wskazań, wg nauczania, które jest bardzo jasne i wyraziste. To ciągłe dążenie do doskonałości, do świętości, to wyrzekanie się siebie, to branie z radością swojego krzyża codzienności i podążanie za Chrystusem, z Chrystusem, z Jego Mamą, z moją Mamą 🙂 Oczywiście, że ta wierność ma swoją cenę, bo komuś bardzo zależy, by świat pogrążał się w mroku bylejakości. Mogą przychodzić zniechęcenia, upadki, sprzeniewierzenia…

Pan Bóg będzie czasem musiał dokonać drastycznych cięć, poprzez dopuszczenie trudnych i bolesnych sytuacji, aby poprzez nie oczyścić i usunąć to, co od Niego nie pochodzi, co nie przyniesie korzyści duszy. Wyobrażam sobie jaki ogromny ból musi sprawiać naszemu kochającemu Tacie, takie ostre podcinanie “światowych” ale jednak suchych, niedobrych odrostów. A takie pielęgnowanie jest konieczne, byśmy mogli żyć!

Przypomina mi się takie powiedzenie: “żyję, ale co to za życie”. To ewidentne nie pogodzenie się z tym czego doświadczam, to takie ciągłe życie w przedsionku, patrzenie na nierozpakowane prezenty, bo może nie będą mi się podobać, może mnie rozczarują. To też taka zazdrość, bo przecież inni mają dużo lepiej, znacznie lżej, bardziej na bogato… ech… pamiętam takie “niezadowolone” życie, obok Chrystusa, poprawnie, ale bez przeszkadzania 😉

Kiedy zaufałam Bożemu Słowu, kiedy zaczęłam rozpakowywać te dary i prezenty, nie mogę wyjść z podziwu nad Bożą hojnością, pomysłowością i bogactwem jakiego doświadczam. A najlepsze jest to, że te prezenty są dla każdego z nas, że Boża hojność jest niewyczerpana, nieograniczona i bezkresna! A wystarczy TYLKO trwać w Chrystusie, trwać w miłości Ojca! Bez Niego nic nie ma sensu, bez Jego łaski nic, a na pewno niewiele można zdziałać (bo oczywiście są tacy co usilnie próbują), bez Jego błogosławieństwa i tchnienia nie ma życia!

Chcesz naprawdę żyć? Chcesz aby Twoje życie rzeczywiście było obfite, bujne i owocne? Nic prostszego 🙂 Pozwól aby Boża Miłość oczyściła to, co w Tobie jeszcze nijakie, przeciętne, zgorzkniałe, pretensjonalne, grzeszne – i zacznij czerpać z Bożych obietnic, z Bożego Słowa.

Dziękuję Tobie Dobry Boże, za wierność, za nieustanne oczekiwanie, podnoszenie, pielęgnowanie, oczyszczanie, za cierpliwość i zaufanie jakie nam okazujesz. Panie, pragnę widzieć Twoje wielkie dzieła! I już teraz uwielbiam Cię w tym dniu i w każdym następnym. Uwielbiam Cię Tato w każdym spotkanym człowieku, w każdym uśmiechu, w każdej trudności, w każdej chwili słabości i cierpienia. UWIELBIAM CIĘ OJCZE! WSZYSTKO DLA TWOJEJ CHWAŁY!

Jezus rzekł do niego: «Jeżeli nie zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie». J 4, 48

Nie ma takiego pokolenia chrześcijan, takiego pokolenia ludzkości, z którym Chrystus nie dzieliłby się sobą. św. Jan Paweł II

Pan Bóg wie jak bardzo potrzebujemy znaków i cudów, aby nasza wiara była nieustannie budowana i umacniana. Dlatego posłał swojego Syna, Jezusa Chrystusa, najdoskonalszy i najmocniejszy Znak swojej miłości. Niestety wielu nie rozpoznało w Jezusie obiecanego znaku i wciąż oczekują na przyjście Mesjasza. No cóż… to jakby ich problem, nic nowego nie wymyślimy by ich przekonać…

Spróbujmy dzisiaj skupić się na odnajdywaniu Bożych znaków w swoim życiu. Może wydaje Ci się, że w Twoim życiu Pan Bóg nie działa, że zapomniał o Tobie, że jesteś skazany na ciągłe pasmo nieszczęść i porażek. Otóż nic bardziej mylnego 🙂 Weź no się ogarnij i rozejrzyj dobrze! Może nie doświadczyłeś żadnego spektakularnego cudu, bo nie było jeszcze takiej potrzeby. A może przez ograniczenia naszej ludzkiej natury i te “klapki” na oczach, o których często się mówi, nie umiesz właściwie postrzegać. Albo zwyczajnie nie chcesz dostrzegać znaków Bożej miłości, bo burzą Twój doskonale zaplanowany i wykreowany świat…

Aż strach pomyśleć, co rzeczywiście by było, gdyby Pan Bóg przestał troszczyć się o każdego z nas indywidualnie…

Prośmy dzisiaj Dobrego Boga, wspólnie, jedni za drugich, byśmy pouczeni mądrością, oświeceni światłem i napełnieni mocą Jego Świętego Ducha, mogli właściwie odnajdywać, odczytywać i żyć na co dzień miłosierną miłością, która nieustannie wylewa się z Najświętszego Serca Jezusa Chrystusa. Abyśmy stając nawet w sytuacjach po ludzku beznadziejnych, obmyci Najdroższą Krwią Pańską, odkrywali nowe pokłady siły i energii, odnajdywali ŻYCIE, które ukryte jest w Chrystusowych Ranach. Prośmy Maryję, Przenajświętszą Matkę naszego Pana, aby wstawiała się za nami i pomagała nam wytrwać w trudnej wędrówce ku świętości 🙏

Bądźmy dla siebie znakiem Bożej miłości!

Cudownego, błogosławionego dnia 💞😍

Dał im (ludziom) wolną wolę, język i oczy, uszy i serce zdolne do myślenia. Napełnił ich wiedzą i rozumem, o złu i dobru ich pouczył. Syr 17, 6-7

Prawdziwa cywilizacja nie polega na sile, ale jest owocem zwycięstw nad samym sobą, nad mocami niesprawiedliwości, egoizmu i nienawiści, które są zdolne zniekształcić prawdziwe oblicze człowieka. św. Jan Paweł II

Tak wiele otrzymaliśmy “od życia”, od Pana Boga, a tak jakoś nie potrafimy tego doceniać. Człowiek w swojej zachłanności i żądzy posiadania, w tzw. wyścigu szczurów gna, pędzony chęcią udowodnienia że jest najlepszy, że jest najważniejszy, że jest kimś. I owszem dobrze mieć poczucie własnej wartości, ale nie po trupach do celu, nie kosztem czyjejś krzywdy.

Jest tak wiele nienawiści, złości, złorzeczeń… czasem mnie to bardzo przytłacza. Człowiek dla człowieka stał się agresorem, przeciwnikiem, konkurentem, a w najlepszym wypadku zupełnie obojętnym, bądź interesownym partnerem (bardzo modne słowo ostatnio).

Czy tego uczy nas Ewangelia? Czy o takie zachowania i postawy chodziło Panu Bogu, kiedy stwarzał człowieka? Wolna wola jest niesamowitym błogosławieństwem i niezwykłym Bożym darem. Jak ją wykorzystujesz? Czy Twoje postępowanie podoba się Panu Bogu?

Sporo tych pytań. Ale kto pyta, nie błądzi i zawsze trafi do celu 🙂 No właśnie, co jest Twoim celem? Czy tylko to, co doczesne i co możesz ogarnąć ludzkim rozumem, czy może wspaniałe, wspaniałości , które Pan obiecał tym, co będą wiernie pełnić Jego wolę i słuchać Jego pouczeń?

Moim celem jest Niebo, wieczność, świętość, bliskość z Panem Bogiem. Będę się jeszcze bardziej starać, by dobrze wykorzystywać te wszystkie dary, którymi tak hojnie Pan Bóg wciąż mnie obdarza. I chociaż zdawać by się mogło, że w swym ograniczeniu i wielości obowiązków niewiele mogę, nic bardziej mylnego 🙂 w każdym położeniu i w każdym czasie, dopóki jestem w stanie logicznie myśleć, mogę choćby dobrym słowem i cichą modlitwą wesprzeć tych co się gorzej mają. Jakże ja dziękuję Panu Bogu, że tak porusza moje serce i co dzień daje powody i możliwości, by jeszcze gorliwiej Jemu służyć 🙏 😇 Jakże dziękuję Niepokalanej, że nieustannie przyprowadza mnie przed Boże oblicze ucząc pokory i opanowanie nad moim trudnym charakterkiem 😉 DZIĘKUJĘ DOBRY BOŻE!

Dzisiaj I sobota, pamiętaj o wynagradzaniu Niepokalanemu Sercu Maryi 💞

Tak bowiem nakazał nam Pan: «Ustanowiłem Cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi»”. Dz 13, 47

To miłość nawraca serca i daruje pokój ludzkości, która wydaje się czasem zagubiona i zdominowana przez siłę zła, egoizmu i strachu. św. Jan Paweł II

Każdy z nas jest powołany do świętości, a świętość osiąga się przez codzienność i zwyczajność, przez oddanie i poświęcenie, przez rezygnację z siebie i wypełnianie Bożych przykazań. Bardzo łatwo można się usprawiedliwiać i migać przed odpowiedzialnością za drugiego człowieka, bo przecież każdy z nas ma mnóstwo obowiązków, powinności, planów i marzeń. A tu Pan Bóg wzywa do konkretów…

Co zrobisz z tym wezwaniem? Ucieszysz się, że Bóg pragnie się Tobą posłużyć, czy ukryjesz się w kąciku tego, co w swoim mniemaniu “musisz” mówiąc – nie, no jeszcze nie dziś, jeszcze chce mieć czas dla siebie, dla swoich pasji i zachcianek…

Żniwo wielkie… tylu czeka na słowa otuchy, na słowa Dobrej Nowiny, na słowa nadziei i miłości, by móc zrozumieć i nazwać swoje pragnienie, by się sycić, wzrastać, dojrzewać i owocować.

Oto jestem Panie! Gotowa i chętna do pracy na Twoim żniwie! Wierzę, że z pomocą Twojego Ducha wielu przeznaczonych do życia wiecznego uwierzy i uwielbi Twoje Święte Imię!

Niech cała ziemia Panu odda cześć!

Świadectwo dotyczy Nowenny Pompejańskiej i zostało umieszczone w książce o objawieniach w Ostrożnem “Serce w Serce”autorstwa Grzegorza Kasjaniuka. Z całego serca zachęcam do poznania historii siostry Czesławy Polak.

Dziś mija 4 lata odkąd zaczęłam modlić się Nowenną Pompejańską. Niech będzie chwała i cześć Dobremu Bogu, przez Serce Niepokalanej, za to co czyni we mnie i przeze mnie 🙏💞😇

Świadectwo w wersji oryginalnej 🙂

Grzegorz poprosił mnie o podzielenie się swoim świadectwem, jak Matka Boża przez Nowennę Pompejańską (Różaniec) odmieniła moje życie. Grzegorz pozostawił mi pełną wolność, więc pewnie się rozpiszę 🙂 bo i jest o czym.

Zacznę sięgając mojej wczesnej młodości. Zostałam wychowana w wierzącej i praktykującej rodzinie katolickiej. Dodam tylko, że była to rodzina wielodzietna (jest nas 7 rodzeństwa – teraz już było…), niezbyt zamożna, a w sumie to nawet bardzo uboga, ale w tym momencie nie będę się na tym skupiać. Odkąd pamiętam rodzice i babcia dbali, abyśmy chodzili na nabożeństwa majowe, różańcowe, w adwencie Roraty (hartcor 6 rano!), w Wielkim Poście Droga Krzyżowa i Gorzkie Żale, a w środy chodziłam z babcią na nowennę ku czi Matko Bożej Nieustającej Pomocy. W środy spotykało się też Bractwo Matki Bożej Bolesnej (moja rodzinna parafia pw. MBB w Limanowej), do którego już w wieku 9 lat zostałam przyjęta jako najmłodsza członkini (niestety po okresie szkolnym zdaje się, zaniechałam odmawiania Koronki do Matki Bożej… ufam, że jeszcze ożywię to nabożeństwo w sobie). Powierzyłam się też Matce Bożej oddając całą siebie, pełniąc służbę w Dziewczęcej Służbie Maryjnej. Można sądzić z tego opisu, że to już prawie świętość 😉

Przez lata, różne sytuacje, okoliczności i ludzi (nie chcę wchodzić w szczegóły, bo niektóre są bolesne i po co przypominać raniąc przy tym innych) moja wiara nieco spowszedniała, wystygła, o okresowo nawet zamarzła… Rzeczy ważne zaczęłam spychać na dalszy plan i zwyczajnie lekceważyć wartości, w których zostałam wychowana. Chociaż w niedzielę do Kościółka zawsze przykładnie chodziłam, ale wewnątrz była zupełna obojętność, pustka.. na Mszy św. zdarzało mi się układać plany na dalszą część dnia i cały tydzień… Ten okres na szczęście nie trwał długo.

W 1994 po niespełna półrocznym czasie od poznania, wyszłam za mąż za pewnego bardzo przystojnego mężczyznę 🙂 i nic w tym dziwnego (chociaż kiedyś miałam pragnienie pójścia do zgromadzenia Sióstr Szarytek na Warszawskiej w Krakowie), prócz faktu, że Boguś mój jest osobą niepełnosprawną, choruje na postępujący zanik mięśni, a w momencie kiedy się poznaliśmy, lekarze wydali na Niego wyrok, dając tylko 2 lata życia – dziś jesteśmy już 24 lata po ślubie! Jak widać Pana Boga nie można ograniczać, bo tylko On Dawca życia, zna jego długość.

Lata małżeństwa nauczyły i ciągle uczą mnie pokory. To nieustanna służba i szukanie rozwiązań, sposobów, jak godnie i normalnie funkcjonować na co dzień, mimo ograniczeń i trudności, które nie zawsze na pierwszy rzut oka widać. Wiele osób mówi jaka to jestem wspaniała i cudowna, jaka dzielna i silna, jak mnie podziwiają 🙂 a ja jestem zwyczajna, chociaż prawie góralka 😉 a moją siłę, odwagę i moc czerpie z Krzyża Chrystusa. Wiem też, że to moje oddanie się Matce Bożej w dziewczęcych latach dzisiaj procentuje z ogromną siłą, i tylko dzięki tej Bożej pomocy jestem w stanie ogarniać problemy, które czasem mnie normalnie po ludzku przerastają.

Kiedy 3 lata temu, 1 lutego 2015 roku rozpoczęliśmy wspólnie z mężem odmawiać Nowennę Pompejańską byłam w wielkim dołku psychicznym z różnych przyczyn, a głównie z powodu pogarszającego się bardzo mocno mojego stanu zdrowia. Moje ciało, szczególnie kręgosłup i kolana, są mocno eksploatowane i już dawno sugerowano mi operację kręgosłupa. Pojawił się też guz w podbrzuszu, który pomimo szeregu wykonanych badań, do dzisiaj jest niezdiagnozowany, chociaż już nie jest taki dokuczliwy, ale wówczas spędzał nam sen z powiek. Mój mąż potrzebuje pomocy we dnie i w nocy, więc jakakolwiek chirurgiczna interwencja to ostateczna ostateczność 🙂 Od początku naszej wspólnej drogi proszę Boga o siły fizyczne, bo to bardzo ważne w naszej sytuacji, ale proszę też o cierpliwość, wyrozumiałość i nieustanną pokorę, bo jednak nawet po tylu latach trudno osobie zdrowej, tak naprawdę zrozumieć co przeżywa człowiek prawie w 100% zdany na łaskę i niełaskę innych…

Więc kiedy rozpoczęliśmy NP byliśmy oboje bardzo zdeterminowani, i w ogóle to było niewyobrażalne jak można codziennie, przez 54 dni odmawiać 3 Różańce w ciągu dnia! (od lat jesteśmy oboje w Różach Żywego Różańca, i ten dziesiątek już był niemałym wyzwaniem). Matka Boża jednak z dnia na dzień uspakajała moje serce. W trakcie pierwszej NP, a właściwie to już na samym Jej początku, dziwnym trafem ktoś dodał mnie do fejsbukowej grupy „Msza Święta z modlitwą o uzdrowienie”, gdzie bardzo mocno zaangażowałam się w modlitwę za osoby i intencje tam publikowane. Poznałam tam (wirtualnie) wiele fantastycznych osób, z którymi do dzisiaj jestem w kontakcie. Zaczęłam też trafiać (w tej grupie) na linki do ciekawych konferencji. Poznałam (wirtualnie 🙂 ) O.Daniela Galusa, „Dotyk Boga”prowadzony przez Michała Świderskiego, ks.Glasa, ks.Pawlukiewicza. Te „znajomości” zaowocowały chęcią coraz głębszego poznawania Ducha Świętego, bo jak się okazało, to właściwie ja nic o Nim nie wiedziałam…

Przez te ponad 3 lata, praktycznie cały czas (z niewielkimi kilkudniowymi przerwami na początku) odmawiam NP. Matka Boża przewróciła moje życie do góry nogami 🙂 Niby nic się zmieniło zewnętrznie, a cały mój świat, tzn. moje patrzenie, postrzeganie, wartościowanie zmieniło się diametralnie. 2 lata temu, też przypadkiem, a wiadomo „przypadek” to drugie imię Ducha Świętego 🙂 trafiłam razem z mężem na kurs Alpha organizowany w naszym mieście Bochni. Do dziś nie wiem jak to się udało :), ale mam przekonanie, że Matka Boża cały czas troszczy się i pomaga mi w najdrobniejszych, banalnych sprawach. W trakcie kursu, przed weekendem który miał być poświęcony Duchowi Świętemu, wybraliśmy się na pielgrzymkę do Łagiewnik (akurat był tydzień po święcie Bożego Miłosierdzia) i tam, tylko przez kilka sekund, poczułam tak silną Bożą Miłość, że miałam wrażenie jakby serce miało mi się rozpaść na tysiące kawałeczków, a jednocześnie było to tak błogie i radosne uczucie, że chciałoby się tak zostać na zawsze. Tydzień później na modlitwie o wylanie darów Ducha Świętego, Zmartwychwstały Pan wkroczył z wielką mocą w moje życie i od tej pory codziennie mnie zaskakuje 🙂 Po tym kursie, kiedy Bóg tak bardzo rozbudził serca uczestników, powstała wspólnota Strumienie Wody Żywej, która bardzo aktywnie działa ewangelizacyjnie w naszym mieście. Wspólnota daje siłę i umocnienie, a wspólnotowa modlitwa i uwielbienie Boga, pomaga w przełamywaniu swoich ograniczeń i przewartościowaniu swoich braków czy ułomności. We wspólnocie odkopałam talent, który ponad 20 lat drzemał uśpiony 🙂 zaczęłam znowu śpiewać (kiedyś coś tam chałturzyłam 😉 ) ale teraz już na chwałę Pana w diakonii uwielbienia, posługuję też modlitwą wstawienniczą.

Po zeszłorocznych rekolekcjach wspólnotowych Pan Bóg uzdrowił mnie z przypadłości związanych z okresem przekwitania, który bardzo wcześnie i ciężko u mnie przebiegał być może w związku z wcześniejszymi operacjami (szczególnie dokuczliwe od kilku lat były bóle głowy), oraz uwolnił mnie od uciążliwych i nieprzyjemnych dolegliwości jelitowych (uchyłki i zespół jelita drażliwego).

15 sierpnia 2016 w Święto Wniebowzięcia Matki Bożej użądliła mnie osa (od maleńkości byłam uczulona i każde takie spotkanie z różnego rodzaju owadami było bardzo bolesne i kłopotliwe, chociaż z pomocy ambulatoryjnej raczej nie pamiętam żebym korzystała). Ale to użądlenie było jakieś szczególnie toksyczne… w bardzo krótkim czasie poczułam, że sztywnieje mi szczęka, ściska gardło, serce kołacze i cała byłam rozdygotana… to chyba nazywa się wstrząs anafilaktyczny. W odruchu paniki, ale i z wielkim zaufaniem stanęłam przed wizerunkiem Piety Limanowskiej, błagając o ratunek. Chyba całe życie klatka po klatce mignęło mi przed oczami, ale najważniejszy był mój Boguś, kto się Nim zaopiekuje, kiedy coś mi się stanie… Przenajświętsza, Bolejąca Matka po raz kolejny okazała mi jak bardzo troszczy się o swoje dzieci, jak bardzo kocha i jak wrażliwa jest na ból i ludzkie cierpienie. Ocaliła mnie, abym mogła dalej służyć i w modlitwie Różańcowej wypraszać łaski dla siebie i innych.

Dzisiaj jestem zupełnie inną osobą i wciąż staram się, by zmieniać się na lepsze. Pewnie, że wciąż upadam, wciąż zdarzają się gorsze dni i kryzysowe momenty. Bardzo ubolewam nad moją bylejakością i niedbałością – to ciągła praca, czasem wręcz heroiczna i syzyfowa, kiedy oskarżyciel ciągle wywleka jakieś przypadłości „starego” człowieka we mnie, kiedy atakuje często nawet przez najbliższych wywlekając i rozdrapując bolesne sprawy. Zdarzają się nawet ataki fizyczne poprzez dziwne, niby dające się w sposób logiczny wytłumaczyć wypadki – a to potykam się na własnych nogach i mam spadać ze schodów (tu potężna interwencja mojego osobistego Anioła Stróża, który szarpnięciem do tyłu, uchronił mnie od upadku, kalectwa, a może nawet śmierci), to uderzę się klapą od samochodu, którą zamykam setki raz, to oparzę się żelazkiem ( 3 V tego roku dawałam świadectwo o NP, a przed wyjściem prasując pomiętą bluzkę chwyciłam za rozgrzane żelazko od przodu… nawet dziecko wie, że tak nie wolno robić!) W trakcie odmawiania NP kilka Różańcy zostało poszarpanych i zniszczonych w dziwny sposób (mam to udokumentowane), ale cóż on może 🙂 Jak to mówi O.Witko może tylko posyczeć i postraszyć. Oczywiście nie można bagatelizować i lekceważyć działania diabła, ale też znowu nie ma się co trząść przesadnie, bo przy Maryi zawsze jest bezpiecznie 🙂

Moim pragnieniem jest odmawianie Nowenny Pompejańskiej do końca życia. Jest tyle próśb do omodlenia, tyle osób zwraca się o wstawiennictwo przez Serce Niepokalanej. No właśnie piękną praktyką jest nabożeństwo Pierwszych Sobót, o które prosiła Maryja w Fatimie, a które też już od dłuższego czasu staram się propagować przez swoje świadectwo. W każdym Różańcu staram się też pamiętać o duszach w czyśćcu cierpiących, aby przez modlitwę przynosić Im ulgę i prosić Je o modlitwę w intencjach, które polecam. A jak i kiedy się modlę? Idealnie, kiedy mogę wziąć Różaniec do ręki i poświęcić ten czas tylko modlitwie, ale niestety częściej zdarza się, że modlę się pracując, czy jadąc samochodem. Myślę, że najważniejsze jest oddanie serca i intencja, pragnienie modlitwy, a nie same okoliczności, w których się modlę. Nie boję się o posądzania o „klepanie” Różańca, niech ci co tak mówią, spróbują się modlić w każdej sytuacji, a Matka Boża przyjmie każdą „Zdrowaśkę” i każdą przemieni w konkretne, choć nie koniecznie już widoczne błogosławieństwo. Na modlitwie nie chodzi o komfort i uniesienia, ale o oddanie nawet tej swojej bylejakości.

Przez to moje świadectwo pragnę oddać należną cześć Przenajświętszej Panience i pokazać jak w Jej cudownym Towarzystwie można w swoim ograniczeniu, codzienności i zwyczajności dokonywać rzeczy nadzwyczajnych 🙂 i być użytecznym narzędziem w rękach Boskiego Garncarza, który nieustanie tworzy nowe dzieła, angażując nas w swojej pracowni. Tak wiele zależy od każdego z nas! Gorliwą i wytrwałą modlitwą możemy góry przenosić i przemieniać czyjeś, a na pewno swoje życie!

Dziękuję, że mogłam podzielić się z Wami moją radością i doświadczeniem Bożej Miłości. Niech Dobry Bóg w swej bezgranicznej hojności obdarza każdego z nas, przez Serce Maryi obfitością swej łaski i nieograniczonym bogactwem swego Miłosierdzia. Do zobaczenia kiedyś 🙂

cdn! oczekujcie 🙂

Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić. Łk 21, 14-15

Szczęście osiąga się przez ofiarę. św. Jan Paweł II

Ps. Kiedy naprawdę zaufasz Bogu, kiedy szczerze, nie stawiając żadnych barier i granic zaprosisz Ducha Świętego i pozwolisz Jemu działać, żaden lęk, bezradność, czy poczucie niezrozumienia nie będzie Ci doskwierać. Przecież Jezus nieustannie zapewnia, że błogosławieni ci, którzy ufają Panu. Nie martw się, Bóg o każdej porze dnia i nocy troszczy się, aby nawet włos z Twojej głowy nie spadł bez potrzeby – czyli dba o każdy najdrobniejszy, najbanalniejszy szczegół. W zamian pragnie Twojej miłości, Twojego oddania, wierności i lojalności, Twojego świadectwa i stanowczości w kroczeniu Jego drogami, nawet kiedy nie rozumiesz, kiedy “wiatr wieje Ci w oczy” i wszystko czego się dotkniesz wydaje się sypać…

Czy to dużo? Czy to wygórowana cena za chwałę Nieba i wieczną radość w Domu Ojca?

To Ty wybierasz, czy ma być łatwo, lekko i przyjemnie, czy też ofiarnie, w pocie czoła, może w cierpieniu, znoju i odrzuceniu…

No cóż – zbawienie wiedzie przez krzyż dnia codziennego, ale nigdy nie niesiesz go sam, bo Jezus ze Swoją Matką cierpliwie i troskliwie towarzyszą Ci w tej trudnej, wyboistej drodze ku świętości.

Jezu ufam Tobie! ❤️+

Mt 5, 43-48

Jezus wzywa Cię dzisiaj do doskonałości, wzywa Cię do świadczenia miłości wokół siebie. Rozejrzyj się, zaglądnij w głąb siebie. Co widzisz? Żyjesz w zgodzie z własnym sumieniem? Aby naprawdę kochać i przebaczać musisz zacząć od siebie. Jak już dojdziesz do ładu z samym sobą, ze swoimi niespełnionymi marzeniami, czy oczekiwaniami, bo inaczej się życie potoczyło, to zacznij porządkować relacje w domu i miejscu pracy.

Zobacz, ileż to niedomówień, nieporozumień, wygórowanych ambicji, o jedno słowo za dużo… Zaczyna to narastać, nawarstwiać się, z błahostki robi się wielki problem. Złość, niezrozumienie, pogarda może przerodzić się w nienawiść… Może wystarczy zwykłe przepraszam, ciepły uśmiech i wyciągnięta do zgody ręka, a może trzeba wiele czasu i modlitwy aby naprawić wyrządzoną krzywdę, aby przebaczyć i darować, aby czuć się wolnym. Zranienia, krzywdy i upokorzenia bardzo bolą, któż z nas tego nie doświadczył. Pielęgnowanie ich i rozdrapywanie na nowo starych ran powoduje, że ciągle będą krwawić, aż wreszcie tak zatrują ciało i umysł, że w poczuciu tej krzywdy zaczniesz nienawidzić – a to już prosta droga do zatracenia.

Przebaczenie to zwycięstwo nad swoją ułomnością i niedoskonałością, a zwycięstwo niesie radość, wolność i pokój.

Jezus umierając na krzyżu pokonał wszelkie zło, przebaczył swoim oprawcom, przebaczył Tobie i mnie, bo umarł za każdego z nas indywidualnie i imiennie, za dobrego i złego, za sprawiedliwego i złoczyńcę. Oddał życie z miłości będąc Miłością doskonałą.

Zostaw więc dzisiaj pod Krzyżem Chrystusa swoją zawziętość i upór, zostaw wszystkie swoje krzywdy i bolączki, zostaw swoje niezrozumienie, wzgardzenie i bezsilność. Z Chrystusowego Krzyża płynie siła, która pozwoli Ci się podnieść i nauczyć na nowo żyć. Ta najdoskonalsza Miłość nauczy Cię na nowo jak kochać i jak czuć się kochanym.

Boże Ojcze, dziękuję Ci za Krzyż Twojego Syna, dziękuję za moje doświadczenie krzyża, które wskazuje co jest naprawdę ważne. Dziękuję Ci Panie, że uczysz mnie jak kochać, że uczysz mnie jak przebaczać i jak przepraszać kiedy zawinię. Proszę Cię Boże udziel mi swojej łaski, aby już nikt  nie płakał przez moje nawet nie zamierzone uczynki i słowa. Naucz mnie odnajdywać Ciebie w każdym skrzywdzonym, obciążonym i utrudzonym człowieku. Ucz mnie Panie doskonałości, prowadź do świętości!

Jezu cichy i Serca pokornego, uczyń serce moje według Serca Twego.