J 6,55.60-69

Problem wiary od zawsze wzbudza wiele kontrowersji. Przez niektórych wiara jest postrzegana jako coś totalnie abstrakcyjnego, nieracjonalnego, nie dającego się usystematyzować ani zamknąć w żadne ramy. Dla innych jest przedmiotem poważnych konfliktów, a nawet tragedii. Wypaczona wiara prowadzi do fanatyzmu.

Warto sobie zadać pytanie: w co ja wierzę, komu wierzę?

Czy moja wiara zbudowana jest na solidnej relacji z Panem Bogiem, wypływającej ze Słowa Bożego i systematycznie pogłębianej, czy jest to tylko „niedzielna pobożność” w rozsądnej dawce, do pewnego punktu?

Nie można pójść za Jezusem, a jednocześnie oglądać się wstecz (no chyba tylko po to by wyciągać wnioski), żyć starymi nawykami i trwać w grzechu. Nie można pójść za Jezusem tak trochę, do pewnych granic, które sam wyznaczasz, a jednocześnie uważać się za człowieka wierzącego. W sumie to można, tylko po co – bo czy to będzie autentyczna wiara, na własnych warunkach?

Istotą wiary jest całkowite i bezwzględne zaufanie, oddanie i powierzenie się Panu Bogu – nawet kiedy rozum się buntuje, a „świat” ośmiesza i marginalizuje prawdy wiary, przedstawiając je jako nielogiczne, staroświeckie i bezwartościowe. Wiara nie polega na dopasowywaniu się do świata i życiu pod dyktando mas-mediów.

Jezus, Bóg-Człowiek ustanowił siebie pokarmem i napojem dającym życie wieczne. Skoro Pan Jezus tak powiedział, to musi być prawda, bo Pan Bóg nie kłamie! Próba zrozumienia tej prawdy, tylko dzięki nauce, czy tradycji nie będzie pełna ani trwała. Tylko dzięki wierze, dzięki łasce danej przez Ojca, w mocy Ducha Świętego możesz zawołać „Jezus jest moim Panem!”

Dziękuję Ci Boże za łaskę wiary. Umacniaj mnie proszę darami Ducha Świętego i pomnażaj je we mnie, aby zawsze prawda Ewangelii była ważniejsza od tego, co „życie i rozum” podszyte lękiem o niepewne jutro próbuje mi wmawiać. Wierzę Twojemu Słowu Boże!

Czyż nie jest raczej postem, który Ja wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić na wolność uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, do domu wprowadzić biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. Iz 58, 6-7

Nie ma pokoju bez sprawiedliwości, nie ma sprawiedliwości bez przebaczenia. św. Jan Paweł II

Zupełnie świadomie i z wielką premedytacją łączę post z przebaczeniem. Tak sobie myślę, że na nic będą wyszukane umartwienia i najbardziej rygorystyczny post, jeśli w sercu będzie bałagan, będzie rana i nieprzebaczenie.

Jakże często żyjemy w więzieniach swoich przyzwyczajeń, w zamkniętych, czasem wręcz autystycznych wnętrzach, poranieni przez innych, ale przede wszystkim przez siebie… Nie chodzi mi o rozpamiętywanie – co, kto, kiedy i dlaczego – ale o takie szczere spojrzenie na swoje braki, na wady, nawyki, na to co sprawia, że w jakiś tam sposób czujesz się ograniczony i zniewolony, a co z kolei powoduje permanentną frustrację, poczucie że jesteś kimś gorszym, niegodnym.

Dopóki sam sobie nie przebaczysz, dopóki nie pozwolisz Panu Bogu oczyścić i opatrzyć swoich zranień, dopóki nie wykrzyczysz i nie wyznasz całej swoje winy obmywając się w sakramencie pokuty i niewyczerpalnych pokładach Bożego miłosierdzia, dopóty możesz trwać gdzieś pomiędzy – w jakichś pozorach i wyobrażeniach, które niestety w ostatecznym rozrachunku żadnej korzyści nie przyniosą. (o jejku, jakie dłuuugie zdanie 😉 przepraszam)

Życzę Ci (i sobie oczywiście też), aby ten Wielki Post był naprawdę czasem zmiany i odkrywania na nowo relacji z Panem Bogiem. Niech Boży Duch nas umacnia! Przenajświętsza Panienko, Matko Pana naszego Jezusa Chrystusa, prowadź nas do swojego Syna i ucz właściwie, i roztropnie wykorzystywać dany nam czas.