A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Mt 5, 44-45

Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu szczerze przebaczyłem. św. Jan Paweł II

Słowa… jakże bardzo ranią… dzisiaj nie trzeba bić, okaleczać – wystarczy przekląć i złorzeczyć… wystarczy obmawiać, plotkować i zniesławiać czyjeś dobre imię…

A któż to jest nieprzyjaciel? Czy nie jesteś przypadkiem nieprzyjacielem sam dla siebie? Czy szanujesz swoje ciało, czy troszczysz się o siebie? Czy dbasz o tych, którzy są pod Twoją opieką?

Czasem użalamy się nad losem zwierzaków, a niedostatku, niemocy i ograniczenia drugiego człowieka nie potrafimy dostrzec, widząc tylko uzależnienie, osądzając i szufladkując … a przecież nie wszystko jest tak, jak to widzimy…

Ech… Nie ma lekko Pan Bóg z nami 😉 czasem wydaje się nam, że jesteśmy najsprawiedliwsi wśród sprawiedliwych, a często bywa zupełnie odwrotnie…

Drogi Ojcze, posyłaj proszę Twojego Ducha, by nasze ograniczone, zamglone, niedowidzące oczy, mogły dostrzegać i rozpoznawać Twoją hojność i obfitość Twojej łaski. Duchu Święty, Duchu Boga Ojca, Duchu Jezusa Chrystusa, Duchu Oblubieńcze Niepokalanej, przemieniaj i usuwaj nasze ułomności, to wszystko co oddala nas od Bożej miłości, to wszystko, co ogranicza, zniewala i czyni nas niesprawiedliwymi w Twoich Oczach… Niech deszcz Twojej łaski zmyje naszą niegodziwość i nauczy nas patrzeć Twoimi Oczami.

Panie naucz nas przebaczać i być wrażliwymi na każdą, najdrobniejszą krzywdę i niedostatek, bez względu na nasze korzyści, sympatie, czy nie do końca pojętą i wypaczaną tolerancję… Naucz na kochać tak jak Ty ukochałeś!

Jezu cichy i Serca pokornego, uczyń serca nasze według Serca Twego!

“Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”. J 15, 7-8

Trzeba być zawsze tym, czym Bóg chce, aby człowiek był. Wtenczas nigdy nie jest się niczym! Na wypełnianiu woli Bożej polega wielkość człowieka, miłość i… świętość.

Co dla Ciebie znaczy trwać w Chrystusie?

Dla mnie to wierność Jego Słowu, to nieustanna praca, by starać się żyć wg Jego wskazań, wg nauczania, które jest bardzo jasne i wyraziste. To ciągłe dążenie do doskonałości, do świętości, to wyrzekanie się siebie, to branie z radością swojego krzyża codzienności i podążanie za Chrystusem, z Chrystusem, z Jego Mamą, z moją Mamą 🙂 Oczywiście, że ta wierność ma swoją cenę, bo komuś bardzo zależy, by świat pogrążał się w mroku bylejakości. Mogą przychodzić zniechęcenia, upadki, sprzeniewierzenia…

Pan Bóg będzie czasem musiał dokonać drastycznych cięć, poprzez dopuszczenie trudnych i bolesnych sytuacji, aby poprzez nie oczyścić i usunąć to, co od Niego nie pochodzi, co nie przyniesie korzyści duszy. Wyobrażam sobie jaki ogromny ból musi sprawiać naszemu kochającemu Tacie, takie ostre podcinanie “światowych” ale jednak suchych, niedobrych odrostów. A takie pielęgnowanie jest konieczne, byśmy mogli żyć!

Przypomina mi się takie powiedzenie: “żyję, ale co to za życie”. To ewidentne nie pogodzenie się z tym czego doświadczam, to takie ciągłe życie w przedsionku, patrzenie na nierozpakowane prezenty, bo może nie będą mi się podobać, może mnie rozczarują. To też taka zazdrość, bo przecież inni mają dużo lepiej, znacznie lżej, bardziej na bogato… ech… pamiętam takie “niezadowolone” życie, obok Chrystusa, poprawnie, ale bez przeszkadzania 😉

Kiedy zaufałam Bożemu Słowu, kiedy zaczęłam rozpakowywać te dary i prezenty, nie mogę wyjść z podziwu nad Bożą hojnością, pomysłowością i bogactwem jakiego doświadczam. A najlepsze jest to, że te prezenty są dla każdego z nas, że Boża hojność jest niewyczerpana, nieograniczona i bezkresna! A wystarczy TYLKO trwać w Chrystusie, trwać w miłości Ojca! Bez Niego nic nie ma sensu, bez Jego łaski nic, a na pewno niewiele można zdziałać (bo oczywiście są tacy co usilnie próbują), bez Jego błogosławieństwa i tchnienia nie ma życia!

Chcesz naprawdę żyć? Chcesz aby Twoje życie rzeczywiście było obfite, bujne i owocne? Nic prostszego 🙂 Pozwól aby Boża Miłość oczyściła to, co w Tobie jeszcze nijakie, przeciętne, zgorzkniałe, pretensjonalne, grzeszne – i zacznij czerpać z Bożych obietnic, z Bożego Słowa.

Dziękuję Tobie Dobry Boże, za wierność, za nieustanne oczekiwanie, podnoszenie, pielęgnowanie, oczyszczanie, za cierpliwość i zaufanie jakie nam okazujesz. Panie, pragnę widzieć Twoje wielkie dzieła! I już teraz uwielbiam Cię w tym dniu i w każdym następnym. Uwielbiam Cię Tato w każdym spotkanym człowieku, w każdym uśmiechu, w każdej trudności, w każdej chwili słabości i cierpienia. UWIELBIAM CIĘ OJCZE! WSZYSTKO DLA TWOJEJ CHWAŁY!

Dawaj Najwyższemu tak, jak On ci daje, hojnie, na miarę swych możliwości, ponieważ Pan jest tym, który odpłaca i siedem razy więcej odda tobie. Syr 35, 9-10

Miłość to zadanie, które Bóg wciąż nam wyznacza, może po to, by zagrzewać nas, abyśmy stawiali wyzwania losowi. św. Jan Paweł II


Nie zawsze lubimy dawać, dzielić się, a jeśli już, to z tego co nam zbywa.
“Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. ” Mt 6, 3-4

Jałmużna jest właśnie tym co nieustannie otrzymujemy od Pana Boga, bo któż z nas zasłużył na Jego niewyczerpalną hojność? Czy On nam wymawia swoje dary, czy w jakikolwiek sposób ogranicza dostęp do łaski? Sami się ograbiamy z tej obfitości, odwracając oczy i serca od Bożych praw…

Czasem lepiej udawać, że się nie widzi potrzeby drugiego człowieka, przecież w końcu są organizacje i służby, które się o to powinny zatroszczyć. Pewnie, że są tacy, co ciągle mają mało, co naginają i wywierają presję, oszukując kogo się da. Ale czyż i my nie jesteśmy permanentnymi dłużnikami i naciągaczami wobec Boga?

Przypomina mi się sytuacja sprzed kilku lat, kiedy miałam podejrzenie o raka szyjki. Gdy już ochłonęłam po pierwszym szoku, kiedy wykrzyczałam i wylałam morze łez, obiecałam Panu Bogu, że jak będę mieć dobre wyniki i diagnoza się nie potwierdzi to rzucę palenie. Gdy myślę o tym dzisiaj, ogrania mnie śmiech, bo była to klasyczna próba wymuszenia, a przecież palenie szkodziło mnie, a nie Panu Bogu. Summa summarum, wynik był przyzwoity, a po zastosowanym leczeniu kryzys został zażegnany. Od tamtej pory kontroluję regularnie “te sprawy” (chociaż wcześniej też dbałam), no i z dnia na dzień przestałam palić 🙂

A wracając do dawania – każdy dzień jest cudem, każdy dzień jest darem. Choć dla niektórych trudnym i niezrozumiałym, jednak jest darem z niezgłębionej Boskiej hojności.

Dziękuję Ci Dobry Boże za WSZYSTKO czym mnie obsypujesz. Mam świadomość, że nigdy nie odpłacę i w żaden sposób nie jestem w stanie się odwdzięczyć… niech moje życie będzie nieustanną pieśnią pochwalną ku czci Twego Imienia, a każdy czyn będzie miły Tobie! Maryjo strzeż mnie i prowadź, bym nie pobłądziła w tym konsumpcyjnym świecie.