Łk 5, 22-23

Jakże łatwo i ochoczo oceniam postępowanie innych – słowa, uczynki, na szczęście myśli nie jestem w stanie usłyszeć…
Patrząc ludzkimi oczami nie dostrzegam piękna i bogactwa wnętrza swojego brata czy siostry. Jak ten faryzeusz trzymam się litery prawa, bądź “dobrych obyczajów”.
Jezus spojrzał głębiej, dostrzegając mój główny problem i pokazując, że to nie paraliż-choroba, niemożność chodzenia, biegania, czy też mnóstwo innych prozaicznych czynności odbiera mi radość życia. Jezus pokazał mi, że ten paraliż to skutek niewłaściwych relacji z Nim, a może ich brak… Poprzez ewangeliczne odpuszczenie grzechów Jezus wskazuje, jaka płaszczyzna mojego życia wymaga naprawy w pierwszej kolejności. Nie muszę przedzierać się przez tłum, ani wchodzić przez dach. Wystarczy, że w sakramencie pokuty wyznam grzech, a odrętwienie i paraliż ustępuje. Przychodzi radość i pokój serca. Podnoszę się, wstaję i zaczynam nowe życie! Łoże boleści, już nie przysparza takiego cierpienia, bo chociaż biorę je pod pachę i muszę zmagać się z codziennością, to wiem że Jezus w każdej mojej słabości jest przy mnie. I wiem, że kiedyś spotkam Go w Domu Ojca.