“Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”. J 15, 7-8

Trzeba być zawsze tym, czym Bóg chce, aby człowiek był. Wtenczas nigdy nie jest się niczym! Na wypełnianiu woli Bożej polega wielkość człowieka, miłość i… świętość.

Co dla Ciebie znaczy trwać w Chrystusie?

Dla mnie to wierność Jego Słowu, to nieustanna praca, by starać się żyć wg Jego wskazań, wg nauczania, które jest bardzo jasne i wyraziste. To ciągłe dążenie do doskonałości, do świętości, to wyrzekanie się siebie, to branie z radością swojego krzyża codzienności i podążanie za Chrystusem, z Chrystusem, z Jego Mamą, z moją Mamą 🙂 Oczywiście, że ta wierność ma swoją cenę, bo komuś bardzo zależy, by świat pogrążał się w mroku bylejakości. Mogą przychodzić zniechęcenia, upadki, sprzeniewierzenia…

Pan Bóg będzie czasem musiał dokonać drastycznych cięć, poprzez dopuszczenie trudnych i bolesnych sytuacji, aby poprzez nie oczyścić i usunąć to, co od Niego nie pochodzi, co nie przyniesie korzyści duszy. Wyobrażam sobie jaki ogromny ból musi sprawiać naszemu kochającemu Tacie, takie ostre podcinanie “światowych” ale jednak suchych, niedobrych odrostów. A takie pielęgnowanie jest konieczne, byśmy mogli żyć!

Przypomina mi się takie powiedzenie: “żyję, ale co to za życie”. To ewidentne nie pogodzenie się z tym czego doświadczam, to takie ciągłe życie w przedsionku, patrzenie na nierozpakowane prezenty, bo może nie będą mi się podobać, może mnie rozczarują. To też taka zazdrość, bo przecież inni mają dużo lepiej, znacznie lżej, bardziej na bogato… ech… pamiętam takie “niezadowolone” życie, obok Chrystusa, poprawnie, ale bez przeszkadzania 😉

Kiedy zaufałam Bożemu Słowu, kiedy zaczęłam rozpakowywać te dary i prezenty, nie mogę wyjść z podziwu nad Bożą hojnością, pomysłowością i bogactwem jakiego doświadczam. A najlepsze jest to, że te prezenty są dla każdego z nas, że Boża hojność jest niewyczerpana, nieograniczona i bezkresna! A wystarczy TYLKO trwać w Chrystusie, trwać w miłości Ojca! Bez Niego nic nie ma sensu, bez Jego łaski nic, a na pewno niewiele można zdziałać (bo oczywiście są tacy co usilnie próbują), bez Jego błogosławieństwa i tchnienia nie ma życia!

Chcesz naprawdę żyć? Chcesz aby Twoje życie rzeczywiście było obfite, bujne i owocne? Nic prostszego 🙂 Pozwól aby Boża Miłość oczyściła to, co w Tobie jeszcze nijakie, przeciętne, zgorzkniałe, pretensjonalne, grzeszne – i zacznij czerpać z Bożych obietnic, z Bożego Słowa.

Dziękuję Tobie Dobry Boże, za wierność, za nieustanne oczekiwanie, podnoszenie, pielęgnowanie, oczyszczanie, za cierpliwość i zaufanie jakie nam okazujesz. Panie, pragnę widzieć Twoje wielkie dzieła! I już teraz uwielbiam Cię w tym dniu i w każdym następnym. Uwielbiam Cię Tato w każdym spotkanym człowieku, w każdym uśmiechu, w każdej trudności, w każdej chwili słabości i cierpienia. UWIELBIAM CIĘ OJCZE! WSZYSTKO DLA TWOJEJ CHWAŁY!

Oczy Pana zwrócone na bogobojnych,
na tych, którzy oczekują Jego łaski,
aby ocalił ich życie od śmierci
i żywił ich w czasie głodu. Ps 33, 18-19

Wyznanie wiary wiele kosztuje, ale wy nie możecie przegrać miłości. św. Jan Paweł II

Coraz mocniej zaczynam dostrzegać ludzką bezradność. Nie jest to jednak niezaradność życiowa. Wręcz przeciwnie – często ludzie na pierwszy rzut oka “poukładani” i ogarnięci, wewnątrz okazują się chaotycznym zlepkiem “czegoś”, czego sami nie potrafią nazwać.

Z czego to wynika? Tak sobie myślę, że chyba przede wszystkim z takiego”samosiowania”, czyli chęci udowadniania za wszelką cenę swojej samowystarczalności, niezależności – “ja sobie nie poradzę!?” No i kiedy przychodzi zderzenie z rzeczywistością, która zdecydowanie przerasta, która odbiega od wyobrażeń i wykreowanych ideałów, zaczyna potęgować się frustracja, złość, beznadzieja, depresja…

A wystarczy zwrócić oczy na Stwórcę, rzucić się w Jego nieustannie wyciągnięte w zapraszającym geście ramiona i pozwolić Jemu zatroszczyć się o każdą sferę swojego życia. Przecież On ciągle czeka, przecież On wciąż podsyła Ci koła ratunkowe byś bezpiecznie dotarła do przystani, byś odnalazł właściwy kierunek, byś wreszcie poczuła się kochana, wartościowa i potrzebna, byś potrafił podejmować odważne i dojrzałe decyzje.

Zechcesz skorzystać z Boskiej pomocy? Zechcesz zaufać i przytulić się do Serca Pana Jezusa i Jego Najświętszej Matki?

Dzisiaj I sobota. Dobry dzień na przylgnięcie i przybliżenie się do Niepokalanego Serca Maryi. Najlepszy dzień, by podziękować naszej Mamie za dotychczasową opiekę i prosić o dalsze wstawiennictwo. I najlepszy dzień, by wynagradzać za grzechy, ułomności i wszelkie sprzeniewierzenia, których niestety każdy z nas mimo najszczerszych chęci i pragnień nie zdoła uniknąć.

Maryjo, ucz nas zaufania, ucz nas oczekiwania i cierpliwości.

Serce Jezusa, dobroci i miłości pełne, zmiłuj się nad nami!

Łk 15,1-3.11-32

Przypowieść o synu marnotrawnym jest uważana za jedną z najpiękniejszych przypowieści Jezusa. On to wędrując i nauczając w przypowieściach, posłany przez Ojca – jedyny Syn, nie pogardzał żadnym człowiekiem. Dla każdego kto zwracał się do Niego znajdywał czas, okazywał miłosierdzie i dawał łaskę przebaczenia.

Ewangeliczny syn marnotrawny nie chce dłużej korzystać z dobroci i przychylności ojca. Zabiera co według prawa się mu należy, nie prosząc lecz żądając i odchodzi aby układać życie po swojemu, aby cieszyć się wolnością i kosztować wszystkich jej smaków. Ta wolność tak kusi i mami, że żadne obowiązki ani powinności wobec rodziny nie są istotne. Można powiedzieć, że to przecież naturalne gdy dorosłe dziecko chce się usamodzielnić i decydować samo o sobie, ale widzimy, że nie o taką samodzielność chodzi w tym przypadku. Same pieniądze nie wystarczą by godnie żyć, nie są wyznacznikiem szczęścia a tym bardziej dojrzałości. Czyż nie widzimy ludzi zamożnych, bądź dobrze sytuowanych bardzo pogubionych, pokiereszowanych wewnętrznie, którym wydaje się, że mogą być kim chcą, że mogą wszystko? A tymczasem kozetki, leżanki czy fotele u terapeutów różnego rodzaju nie stygną, bo pomimo tego co mają, nie potrafią odnaleźć swojej prawdziwej tożsamości, przynależności, nie mogą kupić miłości, tej prawdziwej bezinteresownej i bezwarunkowej. Taką miłość może dać tylko Bóg Ojciec.

Kiedy nasz „bohater” zreflektował się, że już nic nie ma, że dobro otrzymane od ojca roztrwonił w całości, zatęsknił za bezpieczeństwem i stabilnością, które ojciec mógł mu zapewnić.

Spójrz na siebie w kontekście syna marnotrawnego. Ile masz z niego w sobie? Czy Twoi rodzice nie czekają z utęsknieniem kiedy ich odwiedzisz, albo chociaż zadzwonisz…?  Czy nie wypatrują po nocach, wsłuchani w każdy szelest, kiedy wrócisz cały i zdrowy… ? Czy tak bardzo zachłysnąłeś się „światem” i doczesną ułudą, że nie widzisz jak rozbryzgujesz błoto, którym jesteś już cały utaplany, brudząc, niszcząc i depcząc wszelkie obyczaje i normy moralne? Czy nie widzisz, że te frykasy, którymi się karmisz to zwyczajne strąki zapakowane w eleganckie i błyszczące puzdereczka? Otrząśnij się, Ojciec czeka!

Jak długo jeszcze będziesz wystawiać Jego cierpliwość na próbę?

Nie ważne z jak dalekiej drogi powracasz, nie ważne ile głupot i haniebnych uczynków popełniłeś w swoim egoizmie i zapatrzeniu tylko w siebie. Nie ważne jak bardzo się poobijałeś, jak mocno zostałeś upokorzony, jak wielka jest Twoja rana i Twój grzech. Bóg, kochający Tatuś czeka na Ciebie z otwartymi rękoma. Nie musisz zasługiwać na Jego miłość, jak wydawało się starszemu bratu. Miłość Boża jest bezwarunkowa i zawsze taka sama, bo Bóg jest Miłością!

Wracaj do domu! Wracaj do Ojca! Wyznaj swój grzech i proś o wybaczenie, a Ojciec obdarzy Cię nową szatą, nowym sercem, obsypie obfitością swojej łaski i zaprosi na ucztę, gdzie będziesz miał zaszczytne miejsce.

Boże Ojcze, tak wielu z nas powraca co dzień do Ciebie z bardzo daleka, może nawet z marginesu i  samego dna swojego istnienia.

Proszę Cię Tatusiu, Abba Ojcze, posyłaj Twojego Ducha, który nauczy mnie jak powstawać, jak odnajdywać drogę do Ciebie, jak nie pogubić się w tym pędzie za wolnością i samorealizacją. Boże, potrzebuję Ciebie! Oto jestem Panie, wybacz moją małość i przywróć radość z oglądania Twojego Boskiego Oblicza.