Mt 11, 20-24

Dzisiejsze Słowo skłania do poważnego i zdecydowanego zrewidowania swojego postępowania.

Jakim miastem jestem? Co się dzieje w moim wnętrzu? Jakie są moje intencje, zamiary, zachowanie wobec innych ludzi o odmiennych poglądach?

A może i do mnie dzisiaj Pan Jezus mówi – biada Ci! Przecież widzi jak trwam w uporze, bo moje racje są najsłuszniejsze. Przecież widzi jak zapętliłam się w złych nawykach, jak utknęłam w ograniczeniu własnego umysłu  i choroby ciała – jak w okowach, które ograniczają, a czasem wręcz odcinają dostęp Bożej łaski.

Nie można pójść za Chrystusem, a wciąż trwać w grzechu. Nie można uważać się za ucznia Chrystusa, biernie przyglądając się, czy akceptując jawną nieprawość, naginanie i przeinaczanie Bożego prawa.

Każdy z nas grzeszy, bo już taka niedoskonała natura ludzka. Jednak trwanie w tym co złe, co wysysa z nas Bożą Miłość, dając złudne namiastki szczęścia i miłości, upodabnia nas do tego, któremu zależy byśmy pozostali w chaosie i ciemności.

Duchu Święty, prowadź mnie! Prowadź, pouczaj, wytrącaj z wszelkich schematów i rutyny powierzchowności. Niech Twoje światło nieustannie wskazuje mi jakich wyborów dokonywać, by były one naprawdę miłe mojemu Bogu.

Pozdrawiam słonecznie 🌞 Basia Kumor ❤️+

Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Łk 9, 23

Chrześcijanin winien  żyć w perspektywie wieczności. św. Jan Paweł II

Krzyż dnia codziennego… często znienawidzony i nierozumiany, czasem zdawałoby by się zbyt ciężki by jedna osoba mogła go udźwignąć…

Pan Jezus nie obiecuje, że będzie łatwo, lekko i przyjemnie. Zobacz jak ciężki, bezwzględny, bezlitosny jest ciężar Jego Krzyża. Ty też przyczyniłeś się do Jego brzemienia. Wszelkie nieposłuszeństwo, pycha, obmowa, plotki, drogi na skróty-byle szybciej, niecierpliwość, nieumiarkowanie, wszechobecny chaos, wypaczona miłość… sporo tego, a to tylko namiastka tego, co nasz Odkupiciel musiał ponieść, byś mógł mieć życie w obfitości.

Jakże możesz mówić, że masz już dość, że Cię przerasta Twój krzyż?! Ano tak… sam chcesz go dźwigać… sam nie uciągniesz, sam nie podołasz!

Różne mamy granice bólu i wytrzymałości, więc i nasze krzyże mają zupełnie różny ciężar. Pewne jest jednak, że bez Bożej pomocy, bez Jego miłosiernej miłości potkniesz się o pierwszy wystający korzeń zwątpienia i przeciwności …

Spróbuj dzisiaj, na początku tego świętego czasu Wielkiego Postu spojrzeć inaczej na swój krzyż, na swoje cierpienie, niezrozumienie. Poproś Pana Jezusa, aby niósł ten Twój krzyż razem z Tobą, aby umacniał Cię mocą swojego Ducha, aby napełniał Cię pokojem i pewnością, że razem z Nim największy ciężar staje się puchem, że wszystko możesz w Tym, Który Cię umacnia.

Panie Jezu, Tobie oddaję każde moje utrapienie, obciążenie i niemoc. Tobie zawierzam, przez Ręce Twej Niepokalanej Matki. Staję mężnie na mojej, naszej wspólnej drodze krzyżowej, i wiem, że mnie NIGDY NIE ZAWIEDZIESZ.