Kochani moi 💓 jak co roku 1 lutego dzielę się z Wami moją radością 😍 bowiem dzisiaj mija już 7 lat jak zaczęłam swoją pierwszą Nowennę Pompejańską 😍. Ta miłość trwa praktycznie nieprzerwanie, wzbudzając coraz większą gorliwość w moim sercu, umyśle i duszy 💖. Jest tyle spraw do omodlenia, a Maryja sama podsyła mi intencje i osoby, które potrzebują wsparcia. Nigdy nie przestanę dziękować Najświętszej Panience za wielki cud przemiany, ożywienia mojego serca i życia, za wrażliwość i ukrywanie mnie w swoim Niepokalanym Sercu, za nieustanne towarzyszenie mi na krętych ścieżkach mojego życia i za przyprowadzanie mnie do Pana Jezusa

Gdyby ktoś chciał zerknąć do mojego świadectwa dotyczącego właśnie Nowenny Pompejańskiej, to można je znaleźć tutaj 👇

https://oczamiserca.blog/…/swiadectwo-dotyczy-nowenny…/

DZIĘKUJĘ PRZENAJŚWIĘTSZA MAMO!

Niech będzie chwała i cześć Dobremu Bogu, przez Serce Niepokalanej, za to co czyni we mnie i przeze mnie 🙏 Zachęcam z całego serca do odmawiania Różańca, choćby nawet jednej dziesiątki. Sami zobaczycie jak Maryja będzie się o Was troszczyć i układać Wasze trudne sprawy.

Pięknie pozdrawiam ❤️+

W wspomnienie Aniołów Stróżów przypomnę moje świadectwo interwencji mojego najwspanialszego Anioła Stróża 😍👼

Od paru lat mieszkamy z mężem na poddaszu, a schody są dosyć strome. Ja jak zwykle zawsze w pośpiechu, bo przecież tyle spraw ode mnie zależy 😉 No więc któregoś poniedziałkowego poranka, kiedy wybieraliśmy się do pracy, potknęłam się u szczytu schodów, mając zajęte obie ręce. Nie wyobrażacie sobie ile myśli jest w stanie w takim ułamku sekundy przemknąć przez głowę… a oczami wyobraźni już widziałam siebie leżącą na dole z wystającymi kośćmi, bo w najlepszym przypadku tylko bym się połamała… Westchnęłam JEZU RATUJ! I zaraz poczułam jak jakaś siła pociągnęła mnie do tyłu i przytrzymała, powstrzymując od upadku. Jestem przekonana, że był mój Anioł Stróż 💪

Od tamtej pory za każdym razem schodząc po tych moich schodach dziękuję Panu Bogu za tak wspaniałego, uczynnego i mającego świetny refleks mojego osobistego Anioła Stróża 🙂 Mam świadomość, że już wielokrotnie wybawiał mnie z poważnych opresji, ale to “zdarzenie” pozwoliło mi w sposób fizyczny odczuć Jego pomoc.

Panie bądź uwielbiony w tych wspaniałych Pomocnikach – Twoich Aniołach, których w Swym wielkim miłosierdziu dałeś nam do pomocy, aby troszczyli się o nas, dzielili nasze radości i smutki.

Bądź uwielbiony Boże!

Spokojnej, błogosławionej, anielskiej 👼 nocy Wam życzę 😇

Chciałam Wam przypomnieć moje świadectwo, które spisałam rok temu. W nocy z 13 na 14 września 2018 miałam doświadczenie kilkugodzinnej agonii… Nie potrafię dokładnie opisać tego co przeżyłam i nie wszytko da się wyrazić słowami… Nieprawdopodobny ból jaki paraliżował (dosłownie) moje ciało odczuwałam w głowie. Byłam w trakcie leczenia zapalenia zatok, jednak zdaje mi się, że to cierpienie, które Pan Bóg tej nocy dopuścił, nie miało nic wspólnego z tymi dolegliwościami. To było coś takiego, jakby się mi mózg gotował…

Kiedy odzyskałam w miarę świadomość (Różaniec cały czas ściskałam w ręce i przykładałam do głowy, bo nic innego nie byłam w stanie zrobić… miałam też przy łóżku obrazek O.Leona Dehona, założyciela ks. Sercanów i Jego też prosiłam o pomoc w tym czasie) zaczęłam modlić się Koronką do Bożego Miłosierdzia, wynagradzając za wszystkich tych, co obrażają Pana Jezusa myślą, wbijając ciernie w Jego świętą Głowę…

Nie wiem ile spałam tej nocy – może godzinę, może dwie… ile modlitw odmówiłam, ile łez wylałam… to raczej był taki letarg, półsen, przeplatany obrazami i świadomością, że już nic nie będzie tak samo…

Rankiem przeczytałam to co niżej zamieszczam, a co totalnie rozłożyło mnie na łopatki… Wieczorem we wspólnocie rozpoczynaliśmy rekolekcje wprowadzające do formacji “szkoła walki duchowej”…

A ja ciągle jestem 🙂 i codziennie podejmuję walkę z moimi ograniczeniami i ułomnościami, starając się jak potrafię iść z Chrystusem swoją drogą krzyżową.

Tak naprawdę to nie wiem czemu by to świadectwo miało służyć, ale czuję, że powinnam to spisać. Może w chwili wielkiego cierpienia i Ty ofiarujesz swoje udręczenie jako wynagrodzenie za grzechy, które nieustannie obrażają i znieważają Boski Majestat 🙏

† Ofiarowałaś Mi siebie na krzyż – i oto jesteś na nim. Nie zatrzymuj w sobie boleści, jaka dotyka twoją duszę – ofiaruj Mi ją, jak Ja Moją boleść ofiary za świat nieustannie oddaję Ojcu.
Czyń to, co Ja czynię. ( 1 J 1,1-4| PROLOG )

† Już za parę dni wezmę cię w Swoje ramiona, by nigdy cię z nich nie wypuścić. Pozostaniesz w nich na zawsze i będziesz czuła dotyk Moich Ran i Moja krew będzie płynąć w tobie.

Trwaj we mnie i bądź radością Moją i ulgą w Moim ukrzyżowaniu.
Te same gwoździe, które zraniły Moje Ciało, zranią i ciebie.
Będziesz razem ze Mną przybita do Krzyża Miłości.

Dziś otrzymałaś z ręki Mojej koronę cierniową – włóż ją na swoją głowę – wszak Moją małżonką będziesz. Niech odciśnie się na twojej głowie i na twym sercu ten znak męczeństwa dla Królestwa Mego.
Niech spełnia się twoje powołanie ukrzyżowania w miłości.

(A. Lenczewska “Świadectwo” cz. V : 882 pt. 18 III 88, g.9; 883 śr. 23 III 88, g. 23:50)

Myślę, że to dobry moment aby podzielić się z Wami świadectwem uzdrowienia mojego oka 😍🤓

Otóż, w sobotę przed Świętami jakoś nieopatrzenie schyliłam się na podwórku tuż przy krzewie berberysa i jedna z gałązek dźgnęła w moje lewe oko, a dziwnym trafem byłam bez okularów… ból, strach, a jednocześnie całe przygotowania przedświąteczne… wielki mętlik w mojej głowie… ale uczepiłam się myśli – WSZYSTKO MOŻLIWE JEST DLA TEGO KTO WIERZY.

Poprosiłam o modlitwę naszą wspólnotową diakonię wstawienniczą, kupiłam w aptece co można bez recepty w takiej sytuacji i robiłam co do mnie należy, czyli sprzątałam, gotowałam, piekłam 🙂 jak to przed Świętami 😉

W niedzielę jazda samochodem do rodziców, aby pomóc Mamusi w przygotowaniach przedświątecznych była bardzo trudna, ale na szczęście Pan Bóg dał troszkę chmur, by jaskrawe słoneczko nie doprowadzało mnie do jeszcze większych łez, choć oko ciągle łzawiło i piekło.
Po powrocie od rodziców, późnym wieczorem modliłam się “kolędą dla nieobecnych” prosząc też mojego śp. brata Mariana aby prosił Miłosiernego Ojca o uzdrowienie mojego oka. Później poleciała automatycznie z youtuba pieśń “Daj mi usłyszeć Twój głos” Mocnych w Duchu (link poniżej), która zawsze mnie niezmiernie porusza i wzrusza… łzy leciały jeszcze mocniej… i nagle ocierając oczy ze zdumieniem stwierdziłam, że moje oko ZOSTAŁO UZDROWIONE! Mogłam dotykać powieki bez żadnego bólu, pieczenia i kłucia!

PAN JEZUS UZDROWIŁ MOJE OKO!

Dodam jeszcze, że od “zdarzenia” prosiłam cały czas Panie, przymnóż wiary! Przecież modlę się wstawienniczo za ludzi, widzę wielkie rzeczy jakich dokonujesz, wierzę, że moje oko też może być zdrowe! I jest 😍

Chwała Panu! Bogu niech będą dzięki za Jego niewyobrażalną miłość i troskę o najdrobniejsze szczegóły naszego życia! Uwielbiam Cię Panie nieba i ziemi! Moje oko widzi jak przed “wypadkiem”!

Chciałam podzielić się z Wami świadectwem potężnego wstawiennictwa Matki Bożej, którego doświadczyłam dokładnie rok temu, modląc się oczywiście na Różańcu 🙂 za pewną młodą damę 🙂

Otóż, pewien znajomy poprosił mnie o modlitwę za dziewczynę swojego syna, która z niewiadomych powodów doznała paraliżu jednej strony twarzy. Nic nie wiedziałam o tej dziewczynie, nie znałam żadnych szczegółów, ale z ufnością modliłam się prosząc Maryję o łaskę zdrowia dla Niej. W trakcie modlitwy dostałam bardzo wyraźny obraz, który, jak byłam przekona powinien dotrzeć do chorej. Zobaczyłam (oczami serca) salę szpitalną, na łóżku młoda dziewczyna z długimi ciemnymi włosami. Przy łóżku stoi lekarz, a obok Niego Niepokalana delikatnie gładziła tę młodą osóbkę po lewej stronie twarzy. Dla mnie to był wyraźny znak – Dziewczyna jest bezpieczna, Maryja nad Nią czuwa!

Prędko przekazałam znajomemu to czego doświadczyłam, pytając o szczegóły, które zobaczyłam w moim widzeniu dotyczące Dziewczyny. Wszystko się potwierdziło! W Ich serca wstąpiła nowa nadzieja!

Za niedługo (2, 3 dni) modliłam się z chorą przez telefon. Obie doświadczyłyśmy Bożej miłości…

Badania niczego nie wykazały. Był jeszcze problem z okiem. Prosiłam aby przemywała “zwykłą” wodą święconą i aby wspólnie ze swoim chłopakiem modlili się z wiarą błogosławiąc siebie.

Paraliż ustąpił po kilku dniach i właściwie po całej tej niemocy, nie ma żadnego śladu!

Moje serce ogromnie się wzrusza, kiedy wracam o tego czasu. Akurat zbliżałam się ku końcowi 33 dniowych rekolekcji zawierzenia Jezusowi przez Maryję, więc był to intensywny okres odkrywania na nowo czułej relacji z Niepokalaną. Dla mnie osobiście to też było wielkie umocnienie, i doświadczenie jak potężna jest miłość i wstawiennictwo Mamy Maryi.

Ufajmy! Pan Bóg wysłuchuje każdą prośbę. A szczególnie te, które są zanoszone przez ręce Bożej Rodzicielki. Bogu niech będą dzięki, za to co wówczas uczynił dla tej młodej Dziewczyny i dla Jej Bliskich. Wierzę głęboko, że ten czas choroby, który wówczas nazwałam rekolekcjami będzie owocował w Ich życiu i umacniał Ich relacje z Panem Bogiem.

Bogu chwała!

Jako że dzisiaj imieniny wspaniałych Archaniołów, których znamy po imieniu, podzielę się z Wami świadectwem mojego namacalnego spotkania z Aniołem. Jak podejrzewam moim najwspanialszym Aniołem Stróżem 😍👼

Od paru lat mieszkamy z mężem na poddaszu, a schody są dosyć strome. Ja jak zwykle zawsze w pośpiechu, bo przecież tyle spraw ode mnie zależy 😉 No więc któregoś poniedziałkowego poranka, kiedy wybieraliśmy się do pracy, potknęłam się u szczytu schodów, mając zajęte obie ręce. Nie wyobrażacie sobie ile myśli jest w stanie w takim ułamku sekundy przemknąć przez głowę… a oczami wyobraźni już widziałam siebie leżącą na dole z wystającymi kośćmi, bo w najlepszym przypadku tylko bym się połamała… Westchnęłam JEZU RATUJ! I zaraz poczułam jak jakaś siła pociągnęła mnie do tyłu i przytrzymała, powstrzymując od upadku. Jestem przekonana, że był mój Anioł Stróż 💪
Od tamtej pory za każdym razem schodząc po tych moich schodach dziękuję Panu Bogu za tak wspaniałego, uczynnego i mającego świetny refleks mojego osobistego Anioła Stróża 🙂 Mam świadomość, że już wielokrotnie wybawiał mnie z poważnych opresji, ale to “zdarzenie” pozwoliło mi w sposób fizyczny odczuć Jego pomoc.

Panie bądź uwielbiony w tych wspaniałych Pomocnikach – Twoich Aniołach, których w Swym wielkim miłosierdziu dałeś nam do pomocy, aby troszczyli się o nas, dzielili nasze radości i smutki.
Bądź uwielbiony Boże!

Błogosławionej niedzieli ❤️+

Dokładnie rok temu, w nocy z 13 na 14 września miałam doświadczenie kilkugodzinnej agonii… Nie potrafię dokładnie opisać tego co przeżyłam i nie wszytko da się wyrazić słowami… Nieprawdopodobny ból jaki paraliżował (dosłownie) moje ciało odczuwałam w głowie. Byłam w trakcie leczenia zapalenia zatok, jednak zdaje mi się, że to cierpienie, które Pan Bóg tej nocy dopuścił, nie miało nic wspólnego z tymi dolegliwościami. To było coś takiego, jakby się mi mózg gotował….

Kiedy odzyskałam w miarę świadomość (Różaniec cały czas ściskałam w ręce i przykładałam do głowy, bo nic innego nie byłam w stanie zrobić… miałam też przy łóżku obrazek O.Leona Dehona, założyciela ks. Sercanów i Jego też prosiłam o pomoc w tym czasie) zaczęłam modlić się Koronką do Bożego Miłosierdzia, wynagradzając za wszystkich tych, co obrażają Pana Boga myślą… Nie wiem ile spałam tej nocy – może godzinę, może dwie… ile modlitw odmówiłam, ile łez wylałam… to raczej był taki letarg, półsen, przeplatany obrazami i świadomością, że już nic nie będzie tak samo…

Rankiem przeczytałam to co niżej zamieszczam, a co totalnie rozłożyło mnie na łopatki… Wieczorem we wspólnocie rozpoczynaliśmy rekolekcje wprowadzające do formacji “szkoła walki duchowej”…

A ja ciągle jestem 🙂 i codziennie podejmuję walkę z moimi ograniczeniami i ułomnościami…

Nie bardzo wiem, czemu by to świadectwo miało służyć, ale czuję, że powinnam to spisać. Może w chwili wielkiego cierpienia i Ty ofiarujesz swoje udręczenie jako wynagrodzenie za grzechy, które nieustannie obrażają i znieważają Boski Majestat 🙏

† Ofiarowałaś Mi siebie na krzyż – i oto jesteś na nim. Nie zatrzymuj w sobie boleści, jaka dotyka twoją duszę – ofiaruj Mi ją, jak Ja Moją boleść ofiary za świat nieustannie oddaję Ojcu.
Czyń to, co Ja czynię. ( 1 J 1,1-4| PROLOG )

† Już za parę dni wezmę cię w Swoje ramiona, by nigdy cię z nich nie wypuścić. Pozostaniesz w nich na zawsze i będziesz czuła dotyk Moich Ran i Moja krew będzie płynąć w tobie.

Trwaj we mnie i bądź radością Moją i ulgą w Moim ukrzyżowaniu.
Te same gwoździe, które zraniły Moje Ciało, zranią i ciebie.
Będziesz razem ze Mną przybita do Krzyża Miłości.

Dziś otrzymałaś z ręki Mojej koronę cierniową – włóż ją na swoją głowę – wszak Moją małżonką będziesz. Niech odciśnie się na twojej głowie i na twym sercu ten znak męczeństwa dla Królestwa Mego.
Niech spełnia się twoje powołanie ukrzyżowania w miłości.

(A. Lenczewska “Świadectwo” cz. V : 882 pt. 18 III 88, g.9; 883 śr. 23 III 88, g. 23:50)

Jako że dzisiaj 15 sierpnia mija kolejna rocznica kiedy Najświętsza Panienka ocaliła moje życie, pragnę przypomnieć moje świadectwo.

Otóż, dokładnie 4 lata temu zostałam ukąszona przez pszczołę w łokieć lewy. Jestem uczulona, ale nigdy nie było tak szybkiej reakcji alergicznej. Zaraz po ukąszeniu poczułam dziwne ciepło w ciele i dlatego wiedziałam, że coś się dzieje. Zaczynał się wstrząs anafilaktyczny – czułam że paraliżuje mi szczękę i spina gardło, miałam już problemy z mówieniem…(to trwało może 3 minuty – ale wtedy czas inaczej biegnie) Byliśmy u Cioci na imieninach w Limanowej, poprosiłam aby dzwoniła na pogotowie, ale miałam wątpliwości czy zdążą dojechać. Stanęłam przed wizerunkiem Limanowskiej Piety i zaczęłam się gorliwie modlić… łzy płynęły po moich policzkach… w tym krótkim czasie wiele trudnych, bolesnych, ale też pięknych sytuacji przeleciało jak na zwolnionym filmie przed moimi oczyma…
Matka Boska w uroczystość Jej Wniebowzięcia zechciała wysłuchać mojej prośby i wstawić się za mną u Swego Syna – po ukąszeniu została tylko kropeczka, nawet nie spuchłam. Taka jest nasza Mateczka! Najukochańsza, najcudowniejsza, najczulsza z Matek, zawsze spiesząca z pomocą, wysłuchująca prośby i błagania. 

Dla niewtajemniczonych 😉 od 1 lutego 2015 roku z niewielkimi przerwami odmawiam cały czas Nowennę Pompejańską w różnych intencjach. Matka Boża, jak obiecała przez Swoje wstawiennictwo wylewa zdroje łask – wyprasza duuuużo więcej, niż to o co prosimy! Zachęcam po raz kolejny do modlitwy Nowenną Pompejańską, bo wiem, że dzięki tej modlitwie – modlitwie Różańcowej możemy tak wiele wyprosić!

Dziękuję Ci Mateczko ukochana, że wspierasz mnie i otaczasz nieustanną opieką! Bądź błogosławiona!

Obraz może zawierać: 1 osoba

Takie małe świadectwo z wczorajszego popołudnia (24.02). Odwoziłam w Limanowej ciocię, która przyszła w odwiedziny do rodziców. Kiedy wracałam mijałam przydrożną figurę Piety, westchnęłam do Mateczki i zaraz zobaczyłam w głowie (jakkolwiek to brzmi) biały samochód jadący z dużą prędkością środkiem drogi. Odruchowo zdjęłam nogę z gazu, a za moment zza zakrętu wyłoniło się białe auto jadące środkiem jezdni prosto na mnie… nawet się nie zdenerwowałam, już zwolniłam, miałam czas na reakcję. Maryja po raz kolejny uratowała mi życie 💞
Chwała Najwyższemu!

Rankiem (21.07.2018) zwróciła się do mnie znajoma, z prośbą o modlitwę za swojego 8 miesięcznego synka. Zdiagnozowano u niego zapalenie jelit. Dziecko bardzo cierpiało, nie chciało jeść, ani pić, no i kupka była z krwią. Trwało to jak zrozumiałam kilka tygodni… Wpisałam intencję w naszej diakonii modlitwy i polecaliśmy dziecko Bożemu Miłosierdziu.

W ciągu dnia na modlitwie różańcowej przyszło światło, aby pomodlić się za Maluszka przez telefon. Ok. godz 20 prowadziłam w modlitwie mamę chłopca, ja nad Soliną, a Oni gdzieś pod Krynicą. Poleciłam mamie położyć rękę na chorym brzuszku dziecka i modliłam się prostymi słowami, a Ona wszystko za mną powtarzała. Mama czuła, że coś się dzieje w Jego brzuszku, a ja czułam w swoim skurcze jelit… Pan Bóg zadziałał z wielką mocą!

Ok. 22 zapytałam jak się czuje maluszek, a mama mi mówi, że siedzą z mężem i płaczą, bo Bóg uzdrowił ich synka! Poprosiłam aby zmówili jeszcze Koronkę do Bożego Miłosierdzia dziękując za cud uzdrowienia, maluszek jeszcze pochlipywał przez sen. W niedzielę popołudniu znowu zapytałam o zdrowie chłopca. Otrzymałam odpowiedź, że dziecko jest zupełnie zdrowe – je, pije i robi normalną, zdrową kupkę. Wtedy ja się rozpłakałam … Bóg jest niesamowity! Działa jak chce i kiedy chce! Dla Niego nie ma znaczenie ani miejsce, ani czas, tylko szczera i ufna prośba.

Sobotniego wieczoru zostało uzdrowione nie tylko dziecko, ale i matka, która nosząc pod sercem kolejne dzieciątko była kłębkiem nerwów. To są Jej słowa – Pan Bóg po raz kolejny uzdrowił moją duszę.

Niedługo później zostały wykonane badania, które potwierdziły 100% uzdrowienie dziecka!
Niech będzie Bóg uwielbiony w tej Rodzinie, niech będzie uwielbiony w tym maleńkim chłopczyku, Jego siostrzyczce i Rodzicach!
Chwała Panu!