Mt 6, 7-15

(z mojego archiwum)

Pan Jezus bardzo często przypominał swoim uczniom o modlitwie. Sam dawał przykład, kiedy długie godziny spędzał na modlitwie, rozmowie z Ojcem.

Myślę, że trzeba by zadać sobie pytanie co to jest modlitwa? Co dla mnie osobiście znaczy modlitwa?

Modlitwa to skierowanie myśli ku Bogu. To oddawanie czasu Panu Bogu. To tracenie czasu dla Pana Boga. To pocałunek oddawany Panu Bogu. To żywa relacja, dialog miłości. To nie ilość odmówionych pacierzy, ale wsłuchanie, zasłuchanie się w Boży głos.

My bardzo często stajemy do modlitwy tylko po to by brać, zupełnie nie skupiając się na relacji, na miłości. A przecież Pan Bóg też chce być obdarowywany. Bóg kocha być kochanym!

I jeszcze jedna bardzo ważna kwestia – czyste serce. Jeśli stajemy do modlitwy i chcemy przytulać się do naszego Taty, a serca nasze pełne gniewu, żalu, zawiści, nieprzebaczenia, to kiepsko wyglądają nasze próby przymilania się, czy zasypywania Pana Boga swoimi pretensjami.

Stańmy dzisiaj przed naszym Bogiem jak dzieci, którymi przecież zawsze będziemy w Jego oczach. Stańmy w obecności Pana Jezusa i Jego Mamy, prosząc Ducha Świętego aby to On sam w nas się modlił.

Nasz kochany Ojcze oddajemy Ci swoje serca, oddajemy swoją wolą, aby Twoja wola, Twój zamysł wypełniał się w naszym życiu. Ty najlepiej wiesz czego nam potrzeba.

Przyjdź królestwo Twe, niech się stanie na ziemi jak w niebie. Abba Ojcze!

Mt 9, 14-15

Warto na początku tego Wielkiego Postu zadać sobie kilka pytań. Jak najbardziej owocnie przeżyć ten wyjątkowy, święty czas? Po co właściwie pościć? Dlaczego i w jakim celu narzucać sobie jakieś ograniczenia?

Dobrze przeżywany post nie może być celem samym w sobie. Nie może być skupianiem się tylko na tym konkretnym wyrzeczeniu czy umartwieniu, ani ciągłym rozmyślaniu jakże mi brakuje tego, z czego DOBROWOLNIE rezygnuję. W poście ważna jest więc intencja, aby ten szczególny czas wyrzeczenia nie został zmarnowany.

Dla mnie post jest bardzo osobistą modlitwą ciała. Często nieporadną, nieudolną, ale jakże wymagającą próbą trwania pomimo własnej ułomności i pychy. Jest wyrazem współcierpienia z moim Panem i Mistrzem, który z miłości dał się za mnie ukrzyżować, pomimo całej mojej nędzy. Jest walką z własnymi ograniczeniami, pokonywaniem tego co utrudnia dojście do celu, co okłamuje, ograbia z radości życia. Jest czasem szczególnego SPOTKANIA. Jest wreszcie drogą do szczęścia, które jeszcze jest niewidoczne.

Prośmy dziś wspólnie Bożego Ducha, aby przeprowadzał nas przez ten święty okres, aby obdarzał nas potrzebnymi darami na ten czas naszych ziemskich prób i umartwień.

Serce Jezusa, cnót wszelkich bezdenna głębino, zmiłuj się nad nami.

Łk 2, 22-40

Dla nas, ludzi wierzących naturalną rzeczą wydaje się powierzanie, poświęcanie Bogu siebie, swoich bliskich, swojego czasu, talentu, swoich radości i trosk, aby to On – kochany i najtroskliwszy Tato, troszczył się o nasze „tu i teraz”.

Niestety, przez rożne pogmatwane sytuacje życiowe, często może nawet nie całkiem zawinione, lub wynikające z podejmowania niewłaściwych decyzji, wielu nie rozpoznaje w Bogu dobrego Ojca. Wielu zupełnie się od Niego oddala, a nawet zupełnie wyrzeka, bądź zaprzecza Jego istnieniu. Trudne i bolesne są te ludzkie historie, poranienia, traumy…

Wiem, że dobrze się mówi „zaufaj Bogu”, ale niełatwo jest tak po ludzku zaufać, gdy wszystko w życiu idzie nie tak – gdy w domu nie można się dogadać, dzieci chodzą własnymi drogami, w pracy jakieś pomówienia, knowania, nieuczciwość, zdrowie podupada, a sytuacja w kraju i na świecie nie napawa optymizmem.

Jednak wbrew temu wszystkiemu – zachęcam Cię, spróbuj zaufać!

Zapatrz się dzisiaj razem ze mną na Świętą Rodzinę. Przytul się do Najświętszej Panienki i razem z Nią oddaj Bogu to co masz najcenniejszego. Nie bój się, że coś stracisz, bo powierzając się Bogu

przez wstawiennictwo Świętej Rodziny będziesz wzrastał, napełniał się mądrością, a łaska Boża będzie spoczywać na Tobie.

Duchu Święty, oświecaj nasze serca i umysły, byśmy dokonywali słusznych wyborów, byśmy potrafili bardziej ufać Bogu niż ludziom, byśmy prawdziwie stawiali Boga na pierwszym miejscu i Jemu WSZYSTKO powierzali.

Serce Jezusa, gorejące ognisko miłości, zmiłuj się nad nami!

Łk 17, 26-37

Wizja Sądu Ostatecznego, ponownego przyjścia Chrystusa i wszystkich wydarzeń, sytuacji jakie będą temu czasowi towarzyszyć, może napawać lękiem, a nawet przerażeniem. TO może stać się w każdej chwili, lecz tylko Bóg wie kiedy ten czas nastanie.

Trzeba nam tak żyć, jakby każdy dzień miał być naszym ostatnim. Trzeba nam, w naszej zwyczajnej – nudnej czy też burzliwej codzienności, być gotowym na niespodziewane, które jednak wcześniej lub później nastąpić musi.

Oczywiście, że to wymaga wielkiego zaufania, ale i pewności, że nasz Miłosierny Ojciec pragnie zawsze dobra każdego swojego dziecka.

Prośmy dzisiaj Bożego Ducha o mądrość i umiejętność rozeznawania, abyśmy właściwie, z pokojem serca odczytywali znaki czasu, które dzieją się na naszych oczach. Prośmy o niezachwianą ufność i zakorzenienie w Chrystusie, by żadne czyhające sępy nie ograniczały naszej wolności. Prośmy o nieustanną gotowość na bezwarunkowe przyjmowanie i godzenie się z wolą naszego Boga.

Jezu ufam Tobie!

Łk 16, 1-8

Jakże wiele spraw nas pochłania, absorbuje. Jak wiele rzeczy od nas zależy, bo przecież wciąż kreujemy rzeczywistość, w której żyć nam przychodzi – w domu, w pracy, we wspólnocie Kościoła.

Jezus dzisiaj znowu mną potrząsa, uświadamiając mi, że tak naprawdę istotne jest tylko to, co uczynię z miłości do Niego i do drugiego człowieka. Nie ze strachu czy wyrachowania, bez kalkulacji i oczekiwania na rewanż, lecz w otwartości i gotowości serca, by usłużyć, by podzielić się nawet cząstką siebie, swego cennego „wolnego” czasu, który jakoś ostatnio niezmiernie szybko się kurczy.

Zawsze warto być dobrym człowiekiem. To właśnie nasze dobre uczynki, gesty miłosierdzia, które dzięki talentom i umiejętnościom otrzymanym od Boga możemy pomnażać i rozdawać, są majątkiem, z którego przyjdzie nam zdać nam zarząd; są naszym kapitałem na wieczność, który nigdy nie utraci swej wartości.

Proszę Cię Panie o mądrość życiową. O rozwagę i rozsądek w korzystaniu z dóbr tego świata, o umiejętność posługiwania się tymi dobrami, by mogły rzeczywiście przynosić samo dobro. Proszę Cię Panie o wrażliwość i pokorę, bym w światowym życiu nie ominęła, nie zaniedbała żadnego ŻYCIA jakie postawisz na mojej drodze.

Serce Jezusa, dobroci i miłości pełne, zmiłuj się nad nami!

Łk 14, 1-6

Jakże łatwo i wygodnie pozostać w swoim komforcie, przyzwyczajeniu, azylu – może i marnym, może przyciasnym i niedoskonałym, ale jednak swoim. Przecież bezpieczniej nie wychylać się, nie angażować. Zwyczajnie wtapiać się w tłum, iść z prądem, a może nawet dać się ponieść nurtowi wszechobecnej wolności…

Pan Jezus wskazuje, że powinniśmy być dobrzy i wrażliwie o każdej porze dnia i nocy, i to koniecznie w każdy dzień tygodnia.

Spróbujmy dzisiaj, w ten pierwszy piątek miesiąca odpowiedzieć sobie na pytanie: co robimy, w porę i nie w porę dla budowania Bożego królestwa w sobie i wokół siebie. Może warto zrobić krok wiary, może warto zaryzykować dla Jezusa, z Jezusem, by doświadczyć uwolnienia od tego „co wypada”, „co ludzie powiedzą”, „bo teraz wszyscy tak żyją”. Może warto stanąć dzisiaj przed Jezusem i pozwolić się dotknąć, by cieszyć się prawdziwą wolnością w każdej przestrzeni życia.

Serce Jezusa, hojne dla wszystkich, którzy Cię wzywają, zmiłuj się nad nami!

Łk 11, 15-26

Dzisiejsze Ewangelia mocno mnie porusza. Pan Jezus jest oskarżany o szatańskie działanie…

Przecież to się dzieje dzisiaj! Przecież to rzeczywistość wielu naszych rodzin, naszych bliskich, sąsiadów, znajomych. W tak wielu sercach nie ma miejsca dla Jezusa, bo różnego rodzaju kłamstwa i grzechy zupełnie wypaczyły poczucie jakichkolwiek wartości i moralności. Jakże smuci się Boże Serce patrząc na swoje dzieci, które wypierają się swojego Ojca, swojego Stwórcy, które za nic mają ofiarę Chrystusa, które zasłaniają się magicznym “teraz wszyscy tak robią”, albo mówią, że w sumie to są wierzący, ale nie praktykujący…

Jeśli żyjemy w wewnętrznym nieładzie, w grzechu, to zdecydowanie trudniej nam odróżniać dobro od zła. Dlatego tak ważna jest praca nad sobą, dbanie nie tylko o to co widzialne, ale nieustanna troska o swoje własne wnętrze, swoje życie duchowe. Tylko regularna modlitwa i życie sakramentalne mogą nam zapewnić wzrost duchowy. Jeśli sami się o to nie zatroszczymy, to niestety nikt za nas tej lekcji nie odrobi.

Jezu mój, prowadź mnie i pouczaj, bym w każdym miejscu i czasie wsłuchiwała się w Twoje Słowo. Pomóż mi, proszę, dokonywać właściwych wyborów, abym wzrastała w wierze i była autentycznym świadkiem Twojej miłości.

Maryjo, Matko Boża Różańcowa, ochraniaj mnie płaszczem Twej opieki i prowadź do Jezusa!

Mt 13, 54-58

Wielki to ból, kiedy oddaje się przysłowiowe serce na dłoni, a dar ten jest pogardzany, wyszydzany, odrzucany…

Jakże musiał czuć się Pan Jezus, gdy Jego sąsiedzi i znajomi, ludzie wśród których się wychował, którzy zapewne dobrze Go znali, nie rozpoznali w Nim swojego Zbawcy. Nie dali wiary znakom i cudom, które dokonywały się na ich oczach, bo Jezus w ich mniemaniu był zupełnie zwyczajnym człowiek z sąsiedztwa.

A my, czyż nie postępujemy tak samo? Zbyt wiele przykładów ciśnie mi się na usta…

Tak łatwo przyklejamy etykietki, pochopnie oceniamy, osądzamy, szczególnie tych, których jakoś tam znamy. “Jakoś tam” – a przecież cóż my tak naprawdę wiemy o ludziach, którzy żyją, poruszają się wokół nas? A poza tym ludzie się zmieniają :), i  bynajmniej nie chodzi mi wygląd zewnętrzny, bo to wiadomo – nieuniknione.

Panie Jezu, bardzo Cię przepraszam za moją ignorancję, za każde wątpiące spojrzenie, za każdy osąd, zastrzeżenie, niedowierzanie. Przepraszam za każde kwestionowanie i podważanie Twojego Słowa, które przekazujesz mi zwłaszcza przez innych ludzi. Proszę, przemieniaj moje serce, bym każdego człowieka traktowała z należytym szacunkiem i uwagą.

Serce Jezusa, wszelkiej chwały najgodniejsze, zmiłuj się nad nami!

Mt 13, 18-23

Ziarno słowa jest nieustannie siane. Siane obficie, bo przecież Jezusowa nauka, przekazywana przez współczesnych uczniów na przeróżne możliwe sposoby, dociera po najdalsze zakątki świata. Teraz od nas zależy co zrobimy z usłyszanym pouczeniem. Na ile starczy nam zapału, cierpliwości, determinacji, by pielęgnować w sobie wiarę, by użyźniać glebę serca, by wytrwać w dobrym.

Zły zrobi wszystko by mataczyć, zagłuszać, otumaniać, zadeptywać wszelkie dobre pragnienia, natchnienia, by okradać z łaski, by wyszydzać i obrzydzać to co Boże.

Duchu Święty, strzeż nas i ochraniaj. Umacniaj nas w wierze i wylewaj deszcz Twoich darów, byśmy wytrwali przy Chrystusie i przynosili stokrotne plony.

Serce Jezusa, hojne dla wszystkich, którzy Cię wzywają, zmiłuj się nad nami!

Mt 8, 1-4

Zawsze porusza mnie widok ludzkiego cierpienia… W ostatnim czasie stało się ono niezmiernie namacalne. Czasem jednak mam wrażenie, że ludzka krzywda nam spowszedniała, że zbyt często stajemy obojętnie, biernie – przyglądając się, przerzucając odpowiedzialność na instytucje, pozostawiając chorych na duszy i ciele na pastwę losu.

W czasach Chrystusa, trąd był okrutną, nieuleczalną chorobą, wykluczającą chorego z normalnego funkcjonowanie w swojej społeczności. Współcześnie trąd udaje się skutecznie leczyć.

Popatrzmy dzisiaj na nasze różnorakie choroby, jak na swoistego rodzaju trąd. Mogą to być widoczne ograniczenia fizyczne, wynikające z różnego rodzaju niedomagań ciała. Śmiem jednak twierdzić, że największego cierpienia nie widać, bo ono rozgrywa się wewnątrz – to choroby duszy, okaleczenia i wciąż krwawiące rany, które upośledzają znacznie bardziej i trwalej. Zbyt wielu wciąż żyje w grzechu, jakby Boga nie było, jakby liczyło się tylko zaspokajanie doczesnych potrzeb i żądz ciała.

Trzeba by nam dzisiaj upaść do stóp Chrystusa, uniżyć się i prosić o ratunek – dla siebie, dla tych co zaślepieni ułudą tego świata, nie potrafią rozpoznać własnego trądu, nie czują smrodu grzechu, który toczy ich ciała, umysły i serca.

Prosimy Cię Panie, uzdrów nas, jeśli chcesz!

Serce Jezusa, przebłaganie za grzechy nasze, zmiłuj się nad nami!