Autor: Św. Bonawentura (1227-1274), franciszkanin, doktor Kościoła

Dwa lata przed swoją śmiercią… Franciszek zrozumiał, że naśladowawszy działalność Chrystusa w swoim życiu, powinien bardziej się do Niego upodobnić… w Jego Męce. Nie przeraził się, ale… uniesiony do Boga w pragnieniu anielskiego żaru i przemieniony przez współczucie w Tego, który w „przez wielką swą miłość” (Ef 2,4) zechciał być ukrzyżowany, modlił się na stoku góry, zwanej Górą Alwernią; było to w okresie święta Podniesienia Krzyża. A oto ujrzał, jak schodzi z nieba serafin z sześcioma skrzydłami, jaśniejącymi jak ogień. Szybkim lotem dotarł do miejsca, gdzie stał człowiek Boży, i postać pojawiła się między jego skrzydłami; był to człowiek ukrzyżowany, jego ręce i nogi były rozciągnięte i przywiązane do krzyża…

To widzenie wprawiło Franciszka w głębokie zdumienie, podczas gdy w jego sercu mieszały się smutek i radość. Radował się z życzliwego spojrzenia, którym obdarzał go Chrystus pod postacią serafina, ale to ukrzyżowanie „przenikało jego duszę” bólem i współczuciem, „jakby mieczem” (Łk 2,35). Tak tajemnicze widzenie pogrążyło go w wielkim zdumieniu, bo wiedział, że cierpienia Męki nie mogą w żaden sposób dotknąć serafina, który jest nieśmiertelnym duchem. Zrozumiał wreszcie, dzięki objawieniu z nieba, dlaczego boska Opatrzność posłała mu ten obraz: to nie męczeństwo ciała, ale miłość rozpalająca jego duszę miała upodobnić go do ukrzyżowanego Chrystusa.

Źródło: Życie św. Franciszka, Legenda większa, rozdz. 13 (© Evangelizo.org)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *