Mt 5,33-37

Teraźniejszy człowiek już nawet nie musi przysięgać, wystarczy, że powie magiczne „ludzie tak mówią” i od razu staje się bardziej wiarygodny, bo to znaczy, że gdzieś bywa, że coś wie. Podeprze się jeszcze jakimś „autorytetem” z telewizji śniadaniowej i robi się ekspertem dając gotową receptę jak żyć, czego i kogo słuchać, jak się ubierać, co jeść by być szczęśliwym i zdrowym.

Jezus wskazuje, że nic nie może dorównać Boskiemu autorytetowi i majestatowi, że nie ma niczego co mogłoby równać się z potęgą i wszechmocą Bożą. Pokazuje też, że jeśli będziesz żył wedle Bożych praw, będziesz wierny Bożym przykazaniom, to staniesz się wiarygodny przez to jak postępujesz, a wtedy zbyteczne będzie jakieś kolorowanie słowem, bo Twoje życie zaświadczy o prawdomówności i szczerości – bez zbędnych słów, Twoje czyny zaświadczą o Twojej przynależności do Boga.

Jezus poucza również o odpowiedzialności za słowo. Czasem lepiej nic nie mówić i „ugryźć się w język” niż wywlekać jakieś przedawnione chociaż wciąż bolące tematy. I choć może słuszne są Twoje racje, to jednak rozdrapywanie starych ran i jątrzenie, tylko podsyca złość i może prowadzić do agresji i nienawiści.

Boże Ojcze, proszę Cię, aby Twój Święty Duch uczył mnie codziennie staranności i troski o to, co wychodzi z moich ust. Proszę, abym umiała unikać nadmiernego gadulstwa i przerysowywania rzeczywistości, abym była odpowiedzialna i konsekwentna w życiu, aby to co mówię równało się temu co czynię.

Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe. Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. 2Kor 5, 17-18

Jesteśmy tym bogatsi im więcej rzeczy zbędnych zdołamy odrzucić. św. Jan Paweł II

Jakież to piękne – stać się nowym stworzeniem, tylko dzięki trwaniu w łasce uświęcającej, trwaniu w Chrystusie. Czy to jest taki wielki wysiłek? Czy to takie wielkie poświęcenie i wyrzeczenie, spełniać wolę samego Boga i wypełniać Jego wskazówki zawarte w Słowie i w przykazaniach?!

Sam musisz odpowiedzieć sobie na te pytania 🙂 Ja zdecydowanie jestem za nowym stworzeniem, ba – ja czuję się nowym stworzeniem!

Mam świadomość ogromu łaski jaka jest moim udziałem, chociaż tak naprawdę nie jestem w stanie docenić ani pojąć tego, co się wokół mnie dzieje. Jedno jest pewne, bez pomocy i opieki Najświętszej Panienki, Oblubienicy Ducha Świętego, której zawierzyłam całe swoje życie, na pewno nie byłabym w tym miejscu. Maryja najdoskonalej i najskuteczniej przyprowadziła mnie do Jezusa i wciąż to czyni.

Wielka radość i słodycz rozlewa się w moim sercu kiedy myślę jak wiele zawdzięczam Mamie mojego Pana Jezusa Chrystusa. Jak wiele zawdzięczam Matce Boga, a jednocześnie mojej Mamie… Wszak to Ona pierwsza zobaczyła niedostatek na uczcie weselnej, z którego mogła wyniknąć niezła kłótnia i kompromitacja. Tak, Maryja zdecydowanie najlepiej z ludzi zrozumiała jak ważne jest budowanie więzi, począwszy od radości na nowej drodze życia, a skończywszy pod krzyżem Chrystusa, gdzie przyjęła całą ludzkość, by jako Matko orędować i wstawiać się za każdym z nas.

No i jak tu nie cieszyć się, mając tak cudowną, wyprzedzającą oczekiwania i pragnienia Mamę?! Ja jestem zachwycona i niezmiernie szczęśliwa 🙂 I choć nijak nie zasłużyłam na taką obfitość, to pragnę chociaż dzielić się moim doświadczaniem Bożej miłości, bo to trwa nieustanie!

Dzięki Ci Dobry Boże! Dzięki Ci Ojcze, Synu i Duchu! Dzięki Ci Mateczko moja najukochańsza! DZIĘKUJĘ!

Błogosław, duszo moja, Pana,
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach. Ps 103, 1b-2

Autor: Św. Teresa z Avila (1515-1582), karmelitanka, doktor Kościoła

Mój Bóg wie dobrze, że jedynie w miłosierdziu Jego mogę pokładać nadzieję i kiedy już nie mogę być inna, niż jestem, nic mi nie pozostaje innego, jak uchwycić się mocno tej jedynej nadziei i uciec się z ufnością do zasług Syna Jego i Najświętszej Panny, Matki Jego, której habit razem z wami, niegodna, noszę. Dzięki czyńcie Panu, córki moje, że jesteście prawdziwie tej Panny Najświętszej córkami, bo taką Matkę dobrą mając, już nie musicie się wstydzić, że ja tak nędzna jestem. Naśladujcie Ją i pomyślcie, jaka to musi być potęga tej Pani i jak wielkie to szczęście, mieć Ją za orędowniczkę… Jedno tu wszakże dodaję dla przestrogi waszej: To, iż żyjecie w takim świętym Zakonie i taką macie Matkę i Patronkę, jeszcze wam nie daje bezpieczeństwa!…

Mogłoby się zdawać, że skoro nosimy habit zakonny i z własnej woli naszej go przywdziałyśmy, skoro dla miłości Pana opuściłyśmy świat i wszystko, co na nim posiadałyśmy (chociażby to, co opuściłyśmy, nie było więcej warte nad owe sieci, które opuścił Piotr, bo w oczach Pana, wiele daje, kto daje wszystko, co ma) — że już dopełniłyśmy wszystkiego, co potrzeba. Zapewne, dobre to jest, jeśli w tym wytrwamy i nie wracamy się już do dawnych rzeczy; niewątpliwie też, jeśli wytrwamy tym ogołoceniu i wyrzeczeniu się wszystkiego, osiągniemy to, do czego dążymy. Ale jeden jest do tego konieczny warunek, zważcie to dobrze, by — według nauki Apostoła Pawła czy samego Zbawiciela (Łk 12,48) — uważać siebie za sługę niepożytecznego i nie wyobrażać sobie, że Pan, za służbę jego, miał obowiązek użyczenia łaski i dopuszczenia do królewskiej komnaty, ale przeciwnie, im więcej za łaską Pańską zdołamy uczynić dobrego, tym bardziej uznajmy siebie za dłużne.

Źródło: Twierdza wewnętrzna, 3. mieszkanie, rodz. 1