Któż jest tak mądry, aby to pojął, i tak rozumny, aby to rozważył? Bo drogi Pańskie są proste; kroczą nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy. Oz 14, 10

Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem.  Mk 12, 29b

Na wiele sposobów usiłuje się zagłuszyć głos Boga w ludzkich sercach, a Jego samego uczynić “wielkim nieobecnym” w kulturze i społecznej świadomości narodów. św. Jan Paweł II

Chyba ciągle zbyt mocno skupiamy się na zmysłowym pojmowaniu świata. Emocje towarzyszą nam w każdej przestrzeni życia, czy to w domu, w pracy, w szkole. Byle błahostka potrafi człowieka wybić z właściwych, Bożych torów, że już nie wspomnę o przesolonej zupie 😉

Strasznie sobie komplikujemy życie. Stawiamy wymagania, mając wielkie oczekiwania w związku z nimi, a często nie rozmawiamy, nawet nie próbujemy wspólnymi siłami (człowiek-człowiek-Bóg) dojść do jakichś sensownych kompromisów. Niestety zbyt często nie słuchamy siebie nawzajem. Dopiero kiedy przychodzi jakieś wielkie załamanie, jakiś potężny kryzys, uzmysławiamy sobie, że przecież docierały już nieme krzyki rozpaczy, które jednak wszechobecny hałas i pęd życia zagłuszył i zepchnął na dalszy plan. A potem przychodzi płakać nad rozlanym mlekiem i załamywać ręce – no jakże to mogło się wydarzyć, taka porządna, z dobrego domu… I dalejże dokopać, ponabijać się, poniżyć jeszcze bardziej, albo o zgrozo – ja wiedziałem, że tak będzie! Ciebie to już nic dobrego nie spotka, nic z Ciebie nie będzie!

Jeśli ktoś tak Ci mówi, jeśli ktoś tak z Tobą postępuje, to to raczej nie jest Boży człowiek. Odetnij się od takich słów i nie pozwól więcej sobą pomiatać. Hm… jasne, dobrze się mówi, ale jak to zrobić w praktyce? Pewnie wiele jest recept, psychologicznych analiz, jednak wszystko sprowadza się do prawa miłości, do pragnienia miłości i ciągłej tęsknoty by czuć się potrzebnym i kochanym.

Pomyśl dzisiaj jak bardzo krzywdzisz Pana Boga swoim brakiem miłości, swoim ociąganiem się, opieszałością, ciągłą pretensjonalnością i wymaganiami. Pomyśl, jak często stawiasz się na miejscu Pana Boga, jednocześnie zabraniając Jemu dostępu do siebie. Jak często zamykasz się na zbawczą moc Jego Bożego Ducha, a oczekujesz nie wiadomo czego, bo przecież Ci się należy… A co należy się Twojemu Bogu?!

Wróć do korzeni. Wróć do początku. Postaraj się wyciszyć i słuchaj co Pan Bóg do Ciebie mówi. Zostaw wszystkie “ALE”, wszystkie wczoraj i jutro. Słuchaj DZISIAJ, TERAZ.

“Mów Panie, bo sługa Twój słucha”.

Autor: Benedykt XVI, papież od 2005 do 2013

Historia miłości między Bogiem a człowiekiem polega właśnie na fakcie, że ta wspólnota woli wzrasta w jedności myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają się coraz bardziej zbieżne: wola Boża przestaje być dla mnie obcą wolą, którą narzucają mi z zewnątrz przykazania, ale staje się moją własną wolą, która wychodzi z fundamentalnego doświadczenia tego, że w rzeczywistości Bóg jest mi bardziej bliski niż ja sam (św. Augustyn). W konsekwencji wzrasta nasze oddanie Bogu i Bóg staje się naszą radością (por. Ps 73[72], 23-28)…

Dzięki temu staje się możliwa miłość bliźniego w sensie wskazanym przez Biblię, przez Jezusa. Miłość bliźniego polega właśnie na tym, że kocham w Bogu i z Bogiem również innego człowieka, którego w danym momencie może nawet nie znam lub do którego nie czuję sympatii. Taka miłość może być urzeczywistniona jedynie wtedy, kiedy jej punktem wyjścia jest intymne spotkanie z Bogiem, spotkanie, które stało się zjednoczeniem woli, a które pobudza także uczucia. Właśnie wtedy uczę się patrzeć na inną osobę nie tylko jedynie moimi oczyma i poprzez moje uczucia, ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa. Jego przyjaciel jest moim przyjacielem… Patrzę oczyma Chrystusa i mogę dać drugiemu o wiele więcej niż to, czego konieczność widać na zewnątrz: spojrzenie miłości, którego potrzebuje.

Źródło: Encyklika „Deus caritas est” § 17 – 18 (Copyright: http://www.vatican.va/…/hf_ben-xvi_enc_20051225_deus-carita…)