Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: «Ty jesteś Syn Boży». Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały. Mk 3, 10-12

Bóg jest pierwszym źródłem radości i nadziei człowieka. św. Jan Paweł II

Często nachodziła mnie taka refleksja, że za czasów Chrystusa to było łatwiej, bo ludzie mogli Go spotkać twarzą w twarz, a On uzdrawiał każdą chorobę i niemoc. Piszę “nachodziła”, bo kiedy zrozumiałam, że TO się dzieje i dzisiaj, zupełnie zmieniło się moje myślenie i postrzeganie świata. Przecież Jezus DZISIAJ dotyka każdej sfery mojego życia, jeśli tylko wyrażę chęć spotkania i naprawdę chcę z Nim nawiązać relację. Przecież On czeka z utęsknieniem by móc pochylić się nad każdą moją najbardziej banalną troską, a ja ciągle próbuje sama mierzyć się z monotonią i przeciętnością dnia codziennego, którą współczesny świat tak bardzo skomplikował.

Biegamy, pędzimy, szukamy nie wiadomo czego, ciągle niezaspokojeni i nienasyceni w swoim pragnieniu, a jak zdobywamy upragniony cel, to podnosimy poprzeczkę i dalejże znowu za czymś…

Zatrzymaj się na chwilę. Wejdź do najbliższego kościoła, albo przysiądź w swoim “namiocie”. Poczuj się jak podekscytowany człowiek z ówczesnego tłumu napierającego na Chrystusa. Nie musisz jednak przepychać się i dobijać, by spotkać się z Panem. On czeka na Ciebie w ciszy i intymności konfesjonału. I choćbyś nawet był w wielotysięcznym tłumie, albo potężny niepokój trawił Twoje wnętrze, On chce dotykać właśnie Ciebie, On pragnie abyś sam na sam opowiedział o swoim problemie, albo podzielił się radością.

Władza Jezusa jest nieograniczona. Każde stworzenie wcześniej czy później zegnie kolano przed Jego Majestatem, to tylko kwestia czasu.

Nie bój się tego, czego nie rozumiesz. Zaufaj Jezusowi i otwórz przed Nim swoje serce i duszę, a On usunie wszelki lęk i obawy. JEZUS NAPRAWDĘ UZDRAWIA DZISIAJ! Czy wierzysz Bożemu Słowu? Czy wierzysz w Jezusa, Syna Bożego, Zbawcę i Króla wszechświata?

Jezu, ufam Tobie!

Autor: Św. Bernard z Clairvaux (1091-1153), mnich cysterski, doktor Kościoła

Idźcie za przykładem naszego Zbawiciela, który zechciał cierpieć Mękę, aby nauczyć się współczucia, poddać się nędzy, aby zrozumieć nędzników. Podobnie jak „nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Hbr 5,8), zechciał także nauczyć się miłosierdzia… Być może jest to dla was dziwne, co powiedziałem o Chrystusie; On, który jest mądrością Boga (1Kor 1,24), czego mógł się nauczyć?…

Uznajecie, że jest Bogiem i człowiekiem w jednej osobie. Jako przedwieczny Bóg zawsze wiedział o wszystkim; jako człowiek, narodzony w czasie, nauczył się wielu rzeczy w czasie. Skoro zaczął życie w naszym ciele, zaczął także uczyć się przez doświadczenie, jakie są nędze ciała. Lepiej by było i mądrzej dla naszych pierwszych rodziców nie doświadczyć tego, ale ich Stworzyciel „przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (Lc 19,10). Zlitował się nad swoim dziełem i przyszedł je odnaleźć, miłosiernie zstępując tam, gdzie nędznie zginęło…

Nie uczynił tego tylko po to, by dzielić nieszczęścia, ale współczuć ich nędzy i wyzwolić ich: aby stać się miłosiernym, nie jak Bóg w swojej wiecznej szczęśliwości, ale jak człowiek, który dzieli życie ludzkie… Co za wspaniała logika miłości! Jakże moglibyśmy poznać to wspaniałe miłosierdzie, gdyby się ono nie pochyliło nad istniejącą nędzą? Jakże moglibyśmy pojąć współczucie Boże, gdyby pozostawało po ludzku obce cierpieniu?… Chrystus zjednoczył zatem miłosierdzie Boże z ludzkim, nie zmieniając go, ale je pomnażając, jak jest napisane: „Niesiesz, Panie, ocalenie ludziom i zwierzętom. Jak cenna jest Twoja łaska! ” (Ps 36,7-8)

Źródło: Stopnie pokory i pychy, rozdz. 3, §6.12 (© Evangelizo.org)