Autor: Św. Katarzyna ze Sieny (1347-1380), tercjarka dominikańska, doktor Kościoła, współpatronka Europy

[Święta Katarzyna usłyszała Boga, mówiącego do niej]: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 14,6; 8,12). W innym miejscu mówi moja Prawda, że nikt nie może przyjść do Mnie, tylko przez Niego. I to jest prawda.

Jeśli dobrze pamiętasz, to rzekłem ci i oznajmiłem to samo, chcąc ci wskazać drogę. Jeśli On mówi zatem, że jest drogą, mówi prawdę, i już ci wyjaśniłem, że droga ta jest w kształcie mostu. Rzekł też, że jest prawdą, i tak jest, bo jest jednym ze Mną, który jestem Prawdą najwyższą. Kto za Nim idzie, idzie drogą prawdy i życia. Kto idzie za tą Prawdą, otrzymuje życie łaski i nie może zginąć z głodu, gdyż prawda staje się jego pokarmem. Nie może też upaść w ciemności, bo On jest światłem, wolnym od kłamstwa. Co więcej, prawdą zawstydził i zniszczył kłamstwo, którym diabeł uwiódł Ewę. Kłamstwo to odcięło drogę do nieba, ale Prawda ją naprawiła i umocniła krwią.

Ci, którzy idą tą drogą, są dziećmi Prawdy, bo idą za Prawdą, i przechodzą przez bramę Prawdy i znajdują się zjednoczeni we Mnie z tym, który jest drogą i bramą, Synem moim. Prawdą wieczną, oceanem pokoju.

Źródło: Dar Słowa wcielonego, rozdz XXVII

Autor: Św. Cyryl z Aleksandrii (380-444), biskup i doktor Kościoła

„W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce”… Gdyby mieszkania u Ojca nie były liczne, Pan powiedziałby, że rusza przodem, widocznie by przygotować mieszkania dla świętych. Ale wiedział, że wiele mieszkań było już gotowych i czekały na przybycie przyjaciół Boga. Daje zatem inny powód swego odejścia: przygotować drogę dla naszego wstępowania do tych miejsc w niebie, robiąc przejście, podczas gdy wcześniej ta droga była dla nas nie do przebycia. Bo niebo było całkowicie zamknięte dla człowieka i nigdy żaden byt cielesny nie wszedł do tego najświętszej i najczystszej domeny aniołów.

To Chrystus zapoczątkował dla nas tę drogę w stronę wysokości. Ofiarując samego siebie Bogu Ojcu, jako pierwociny tych, którzy śpią w grobach ziemi, pozwolą ciału wstąpić do nieba i był pierwszym człowiekiem, który pojawił się jego mieszkańcom. Aniołowie nie znali wielkiej i dostojnej tajemnicy intronizacji niebieskiej ciała. Patrzyli ze zdziwieniem i podziwem na to wstępowanie Chrystusa. Niemal poruszeni tym nieznanym widowiskiem, zawołali: „Któż to jest Ten, który przybywa z Edomu” (Iz 63,1), to znaczy, z ziemi. Nasz Pan, Jezus Chrystus, zatem „nam zapoczątkował drogę nową i żywą » (Hbr 10,20). Jak mówi św. Paweł: „Chrystus bowiem wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej [świątyni], ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga” (Hbr 9,24).

Źródło: Komentarz do Ewangelii św. Jana, 9 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O głęboką więź z Jezusem i z Ojcem.

Usiądę z uczniami przy Jezusie. Zobaczę Jego przejęcie (ww. 1-2). Chce się zwierzyć z czegoś bardzo ważnego. Mówi o mieszkaniu, które czeka na mnie u Ojca. Poproszę Go, aby pomógł mi otworzyć się na Jego Słowo.

Jezus patrzy głęboko w moje serce i mówi: „Nie trwóż się, tylko wierz we Mnie” (w. 1). Powiem Mu szczerze o lękach i wątpliwościach, które nie pozwalają mi cieszyć się Jego obietnicą.

Jezus przygotowuje dla mnie mieszkanie u Ojca (w. 3). Czy w to wierzę? Uświadomię sobie, jak wiele otrzymuję od Niego na modlitwie, w Jego Słowie, w sakramentach, przez ludzi. Jest zawsze przy mnie. On chce być moim „mieszkaniem”.

Zwrócę uwagę na reakcję Tomasza (ww. 4-5). Co mogę powiedzieć, po latach przebywania z Jezusem, o mojej relacji do Niego? Czy bardziej Go poznałem i pokochałem? Czy chodzę drogami Jezusa?

Wyobrażę sobie Jezusa, który przychodzi do mnie, bierze mnie za rękę i mówi: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (w. 6). Czy Mu ufam? Czy staram się do Niego przylgnąć? Co mi w tym przeszkadza?

Największym pragnieniem Jezusa jest przyprowadzić mnie do Ojca (w. 6). Co utrudnia mi relację z Ojcem, a co ją ożywia? O co chciałbym prosić Jezusa?

Poproszę Jezusa, aby pomógł mi wejść w serdeczną rozmowę z Ojcem. Będę powtarzał: „Jezu, chcę kochać Ojca Twoją miłością!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Mk 16, 15-16

Najmilsi: Wszyscy wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę. Upokorzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was. 1P 5b-7

Nie czas teraz wstydzić się Ewangelii, ale czas głosić ją na dachach. św. Jan Paweł II

Trzeba nam dzisiaj dokonać szybkiej analizy swojego postępowania i przynależności do Chrystusa.

Jaka jest moja wiara, jeśli nie świadczę o Bożej Miłości? Jaka jest moja nadzieja, kiedy niepowodzenie, choroba i różne trudności dnia codziennego sprowadzają mnie do parteru i powątpiewania w Boże Miłosierdzie? Jaka jest moja miłość, jeśli nie potrafię jej okazywać swoim najbliższym, a gdzież tam szukać dalej…

Trzeba nam nieustannie przypominać sobie, że sami z siebie nic nie potrafimy, że nasze najgorliwsze starania i wysiłki, czynione tylko po to by się ludziom przypodobać, w Bożych oczach mogą nic nie znaczyć…

Prośmy więc z całego serca o łaskę pokory i właściwego rozeznawania, by nasze pragnienia i usiłowania dzielenia się Dobrą Nowiną, nie przysłaniały Źródła Życia, naszego Pana i Zbawcy, Jezusa Chrystusa.

Kiedy sama zaczynałam nieśmiało dzielić się swoimi przemyśleniami i refleksjami do Słowa Bożego, i tym co nasz Bóg czyni w moim życiu, pomyślałam sobie, że to takie rzucanie się na głęboką wodę, a ja przecież nie umiem pływać 😉 Mając więc świadomość mojej zupełnej niekompetencji i nieznajomości Ewangelii, powiedziałam – ok Panie Jezu, ja się tylko pod tym podpisuję, a Twój Duch niech układa słowa i czyni przez to moje pisanie co zechce 🙂i tak to już trwa kilka ładnych latek 😊

Ważne, by zaufać Bożemu Duchowi, by dać się poprowadzić, a czasem nawet porwać 🤭

Wielu ludków pyta mnie, jak ja mogę to wszystko udźwignąć, towarzysząc w cierpieniu tak wielu osobom, a Boży Duch zaraz wkłada w moje usta odpowiedź – ja nijak nie udźwignę, ale MAM SILNEGO BOGA!

Kochani 😍 mamy najmocniejszego, najpotężniejszego Boga! Zaufajmy Mu bezwarunkowo, oddając wszelkie swoje wątpliwości, bunty, żale, trudy, troski i cierpienia, bo Jemu naprawdę na nas zależy! Nie pozwólmy się okradać z Bożej Miłości i tożsamości dziecka Bożego!

NASZEMU BOGU NAPRAWDĘ ZALEŻY NA KAŻDYM Z NAS!

Miej odwagę zaufać, ta MIŁOŚĆ nigdy Cię nie zawiedzie 💖

Błogosławionego dnia ❤️+

Autor: Św. John Henry Newman (1801-1890), kardynał, teolog, założyciel Oratorium w Anglii

„Wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana” (Hbr 12,12; Iz 35,3)… Towarzysz Barnaby i Pawła podczas ich pierwszej podróży apostolskiej, święty Marek dość szybko ich pozostawił, aby wrócić do Jerozolimy (Dz 15,38). Jednakże, w następstwie faktów, towarzyszył Piotrowi w Rzymie (1P 5,13). Tam ułożył swoją Ewangelię, głównie według tego, co opowiedział mu ten apostoł. Wreszcie został wysłany przez Piotra do Aleksandrii w Egipcie, gdzie założył Kościół, jeden z najsurowszych i najpotężniejszych w owych czasach… Ten zatem, który porzucił sprawę Ewangelii w obliczu pierwszych niebezpieczeństw, okazał się następnie… zdecydowanym i wiernym sługą Boga…, a Piotr zdaje się narzędziem tej zmiany, umiejącym wspaniale umocnić tego tchórzliwego i nieśmiałego ucznia.

Z tej historii taką oto wyciągamy lekcję: dzięki łasce Bożej najsłabszy może stać się silnym. Nie trzeba zatem pokładać w sobie ufności ani pogardzać bratem, który daje dowód słabości, ani nigdy nie tracić nadziei co do niego, ale nieść jego ciężar (Ga 6,2) i pomóc mu iść naprzód… Historia Mojżesza daje nam przykład dumnej i gwałtownej natury, jaką ujarzmił Duch, tak, że uczynił z niego człowieka o wyjątkowej łagodności (Lb 12,3)… Historia Marka ukazuje przypadek zmiany jeszcze rzadszy: przejście od nieśmiałości do zuchwałości… Podziwiajmy zatem u świętego Marka zmianę bardziej zadziwiającą, niż u Mojżesza: „Dzięki wierze, wyleczył się z niemocy” (por. Hbr 11,34).

Źródło: Kazanie „Religious Cowardice”; PPS, tom. 2, nr 16 (© Evangelizo.org)

Autor: Św. Ireneusz z Lyonu (ok. 130 – ok. 208), biskup, teolog, męczennik

Pan wszystkich rzeczy dał swoim apostołom moc głoszenia Ewangelii. To dzięki nim mogliśmy poznać prawdę, to znaczy nauczanie Syna Bożego. To im Pan powiedział: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał” (Łk 10,16). Bo nie poznaliśmy planu naszego zbawienia inaczej jak przez nich, którzy do nas dotarli z Ewangelią.

Najpierw ją głosili, tę Ewangelię. Następnie, przez łaskę Bożą, przekazali ją nam w Pismach, aby stała się „filarem i podporą” naszej wiary (1 Tm 3,15). Nie można powiedzieć, że głosili Słowo, zanim osiągnęli doskonałe poznanie, jak ośmielają się mówić ci, którzy pragną poprawiać apostołów. Bo po zmartwychwstaniu naszego Pana i po tym, jak apostołowie zostali „przyobleczeni mocą z wysoka” (Łk 24,49) przez zstąpienie Ducha Świętego, to zostali napełnieni pewnością o wszystkim i otrzymali poznanie doskonałe. Wtedy poszli „po krańce świata” (Ps 19,5; Rz 10,18) głosić Dobrą Nowinę o dobrach pochodzących od Boga i zwiastując ludziom pokój z Nieba. Wszyscy posiadali w równym stopniu Ewangelię Bożą.

Źródło: Przeciw herezjom, III, 1 (© Evangelizo.org)

O co proszę? O dogłębne przekonanie, że moc Jezusa towarzyszy mi na każdym kroku.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus powierza mi misję (w. 15). Mam głosić Ewangelię tam, gdzie toczy się moja codzienność. Ona jest „całym światem”, do którego mnie posyła.

Uświadomię sobie, że dzięki mnie wiele osób może spotkać Jezusa. Ode mnie zależy, czy będzie dla nich kimś bliskim czy dalekim. Jak wygląda moje życie Ewangelią w konkretach dnia: w rodzinie, we wspólnocie, w pracy?

Przywołam z wdzięcznością osoby, które przekazały mi wiarę (w. 16): rodziców, którzy przynieśli mnie do chrztu, kapłana, który mnie ochrzcił i wielu innych, którzy troszczyli się o mój rozwój duchowy. Kto to jest? Pomodlę się za nich.

Jezus zapewnia mnie, że jeśli Mu uwierzę, będę mógł w Jego imię dokonywać rzeczy po ludzku niemożliwych (ww. 17-18). Wsłucham się w Jego słowa i będę prosił o wiarę w moc Jego Słowa. Jakie przeżycia budzą we mnie Jezusowe obietnice?

Ilekroć słucham z wiarą słowa, tylekroć dokonuje ono wielkich rzeczy w moim życiu. Nie zawsze dostrzegam je od razu. Moja wiara w moc słowa sprawi, że będę je głosił z mocą. Takiej władzy udzielił mi Jezus przed swoim odejściem do nieba. Owoce objawią się w swoim czasie.

Razem z uczniami będę się wpatrywał w Jezusa wstępującego do nieba (w. 19). Wstępuje do Ojca, czyli pozostaje blisko mnie. Ojciec jest tam, gdzie są Jego dzieci. Ilekroć mówię „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”, tylekroć wyznaję, że jest przy mnie razem z Jezusem.

W żarliwym wołaniu zwrócę się do Ducha Świętego, aby wlał we mnie głębokie przekonanie o bliskości Ojca i Syna. Duch Jezusa codziennie tchnie we mnie przez Słowo, posyła mnie i towarzyszy mi w głoszeniu Ewangelii (w. 20). Będę powtarzał: „Wierzę, Boże, że Ty zawsze jesteś ze mną!”.

ks. Krzysztof Wons SDS/Salwator (niezbędnik katolika)

Kto Mną gardzi i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które wygłosiłem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. J 12, 48

Nie bójcie się tajemnicy Boga. Nie bójcie się Jego miłości. św. Jan Paweł II

Ostatnio dosyć często powracam myślami do swoich korzeni. To chyba raczej nie tylko objaw starzenia się 😉 lecz umocnienie w moim sercu wdzięczności wobec moich przodków, którzy przez swe decyzje dali szanse zaistnieć mojemu życiu. Myślę o moich rodzicach, o tych wszystkich trudach jakie wielodzietna, niezmiernie uboga rodzina musiała dźwigać, byśmy mogli w miarę godnie żyć… Teraz takie warunki są nie do pomyślenia… Pamiętam, że wielu nami gardziło…, ale mieliśmy siebie i mieliśmy wiarę, że Bóg nad wszystkim czuwa, że się nami opiekuje.

Myślę też o tych, którzy wzgardzili Bożą miłością, którym używki i opacznie rozumiana światowa wolność, skutecznie zasłoniły prawdę, że to BÓG JEST MIŁOŚCIĄ. Ku tym, którzy nie doświadczyli w swoim życiu Bożej miłości, bo nikt im żadnej miłości nie pokazał… Nikt nie nauczył ich pacierza, nie zabierał na niedzielną Eucharystię, na nabożeństwo majowe. Nikt nie przekazał im jak z należytym szacunkiem odnosić się do Mamy Pana Jezusa. Nikt ich nie kochał szczerze, a jeśli już, to ta miłość była interesowna, toksyczna i wypaczona…

Zawsze kiedy myślę o pogardzie, wracam wspomnieniem do więziennej ewangelizacji, do tego co wówczas odczuwałam bardzo intensywnie – doświadczenie wielkiego smutku, ciemności, żalu, opuszczenia, beznadziei, nieustannej walki, rywalizacji, pogoni za czymś, czego nazwać się nie potrafi…

Każdy człowiek pragnie być kochany. KAŻDY, bez wyjątku! Nikt nie rodzi się zdeprawowanym twardzielem, recydywistą – to brak miłości, poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji powoduje, że ludzie staczają się na samo dno… To brak dobrego przykładu, brak światła, brak dobrego słowa, brak człowieka, doprowadza do dramatów i skrajności.

Oczywiście, że każdy będzie indywidualnie odpowiadał za swoje czyny, ale przede wszystkim będziemy sądzeni z miłości. Jeśli nikt nas nie nauczył kochać to jakże tę miłość mamy okazać…?!

Nie gardź żadnym człowiekiem! To też Boże dziecię i za Niego też Chrystus umarł!

Wzruszyły mnie te wspomnienia… Uświadamiają mi, że mam okazywać jeszcze większą miłość do skrzywdzonych ludzkimi osądami, pozbawionych resztek godności… Iluż z nas żyje w więzieniach swoich ograniczeń, uzależnień, pogardzając samym sobą…

Ucz nas Panie miłości! Pokazuj nam jak kochać, jak cierpliwie i z wielką łagodnością opatrywać rany tych, których ludzka miłość zawiodła, porzuciła, perfidnie wykorzystała i podeptała…, tych co wciąż boją się zaufać, co nie wiedzą jak miłość okazywać…

Spieszmy się kochać ludzi. Spieszmy się kochać Chrystusa w KAŻDYM napotkanym człowieku.

Błogosławionego dnia ❤️+

Autor: Św. Anzelm z Canterbury (1033–1109), mnich, biskup i doktor Kościoła

O dobry Mistrzu, Jezu Chryste, nie miałem żadnej pomocy, o nic nie prosiłem, nawet o tym nie myślałem, a Twoje światło mnie oświeciło w mej nocy. Oddaliłeś ode mnie ciężar, który mnie przygniatał, odparłeś tych, którzy na mnie nastawali, wezwałeś mnie nowym imieniem (Ap 2,17), zapożyczonym od Twojego – imieniem chrześcijanina. Powiedziałeś do mnie: „Ufaj, Ja cię odkupiłem, Ja dałem moje życie za ciebie. Jeśli chcesz trwać przy Mnie, to umkniesz złu i przepaści, do której biegniesz, a Ja cię poprowadzę do mego Królestwa”. […]

Tak Panie, Ty wszystko uczyniłeś dla mnie! Byłem w ciemnościach i o tym nie wiedziałem, zsuwałem się w otchłań niesprawiedliwości, popadłem w niedolę czasu, by upaść jeszcze niżej. A w godzinie, gdy nie miałem żadnej pomocy, Ty mnie oświeciłeś. Uczyniłeś to, choć o to nie prosiłem. W Twoim świetle ujrzałem, kim byli inni i ja sam, dałeś mi ufność w moje zbawienie, Ty, który oddałeś Twe życie za mnie. Wyznaję to, o Chryste, cały zawdzięczam się Twojej miłości.

Źródło: Rozważania (© Evangelizo.org)

Autor: Benedykt XVI, papież od 2005 do 2013

To nie nauka odkupuje człowieka. Człowiek zostaje odkupiony przez miłość. Odnosi się to już do sfery czysto światowej. Kiedy ktoś doświadcza w swoim życiu wielkiej miłości, jest to moment «odkupienia», który nadaje nowy sens jego życiu. Szybko jednak zda sobie również sprawę z tego, że miłość, która została mu dana, sama nie rozwiązuje problemu jego życia. Jest to krucha miłość. Może zostać zniszczona przez śmierć. Istota ludzka potrzebuje miłości bezwarunkowej. Potrzebuje tej pewności, dzięki której może powiedzieć: «Ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co [jest] wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Jezusie Chrystusie, Panu naszym» (Rz 8, 38-39). Jeżeli istnieje ta absolutna miłość, z jej absolutną pewnością, wówczas – i tylko wówczas – człowiek jest «odkupiony» niezależnie od tego, co wydarzyłoby się w jego szczególnym przypadku.

To mamy na myśli, gdy mówimy: Jezus Chrystus nas «odkupił». Przez Niego nabraliśmy pewności Boga – Boga, który nie stanowi tylko dalekiej «pierwszej przyczyny» świata, gdyż Jego Syn jednorodzony stał się człowiekiem i o Nim każdy może powiedzieć: «Obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie» (Ga 2, 20).

Źródło: Encyklika „Spe Salvi”, § 26 (© copyright Libreria Editrice Vaticana)